Ostatni dzień we Włoszech spędziłam już sama. Ponieważ lot powrotny do Polski miałam wieczorem i to w dodatku z Bergamo, postanowiłam wykorzystać ten dzień na kolejną wizytę nad jeziorem Como. Tym razem wybrałam się do nieco mniej popularnego Lecco.
Miasteczko leży nad jeziorem Como, chociaż mieszkańcy Lecco mają w zwyczaju nazywać jezioro nazwą swojej własnej miejscowości, czyli Lago di Lecco. Bardzo często Lecco jest dla wielu po prostu bazą wypadową do innych miejscowości na wybrzeżu tegoż jeziora. Leży zaledwie 50 km od Mediolanu, więc bardzo łatwo dostać się tam z największych włoskich lotnisk. Dla mnie był to punkt idealny (choć nieobowiązkowy) na przesiadkę w drodze na lotnisko w Bergamo.
Z mojego hostelu miałam rzut beretem na dworzec, skąd jechał bezpośredni pociąg do Lecco. Podróż trwała jakieś 40 minut i była bardzo przyjemna, z resztą jak wszystkie przejazdy włoskimi kolejami. Ponieważ był do mój ostatni dzień we Włoszech i wieczorem musiałam już być na lotnisku w Bergamo, wszystkie bagaże miałam przy sobie. Oczywiście chciałam je zostawić w przechowalni, by na spokojnie odkrywać zakątki miasteczka, ale okazało się, że w Lecco nie ma takich typowych przechowalni z szafkami. Alternatywą są natomiast niektóre sklepiki oferujące przechowanie twojego bagażu za niewielką opłatą. Miałam niestety pecha, bo wszystkie te miejsca miały być zamknięte w momencie, gdy miałabym już ruszać dalej, więc wolałam nie ryzykować i koniec końców tułałam się po Lecco z bagażem, co nieco ograniczyło moje możliwości zwiedzania. Niemniej, to co zdołałam zobaczyć w Lecco (a było tego niestety niewiele) wywołało we mnie bardzo pozytywne wrażenia.
Moim zdaniem najpiękniejszym miejscem wcale nie jest samo centrum, główny plac i wąskie uliczki, a ciągnąca się kilometrami promenada nad jeziorem, zwana Lungolago di Lecco. Widoki stamtąd są oszałamiające. Promenada była pierwszym, co zobaczyłam w tym miasteczku i przepadłam. Tak fotogenicznego miejsca już dawno nie widziałam, także musicie mi wybaczyć tę ilość zdjęć, ale tam po prostu nie dało się nie fotografować. Ponadto w odróżnieniu od Como, tutaj prawie w ogóle nie było turystów.
Początkowo było dość pochmurnie, ale spokojne jezioro, góry w tle i wielobarwne jesienne drzewa tworzyły niesamowity klimat. A potem wyszło słońce i było jeszcze piękniej. Spędziłam mnóstwo czas na ławeczce w promieniach tego jesiennego słońca podziwiając cudowny krajobraz Lecco. Wielu mówi o Lecco, że jest to po prostu dobra baza wypadowa dla osób chcących odkryć najurokliwsze zakątki jeziora Como. A ja powiedziałabym, że wcale nie trzeba opuszczać Lecco, by zachwycić się tym regionem Włoch. Nie mam co prawda porównania, bo poza Lecco i Como nie odwiedziłam innych okolicznych miejscowości, ale akurat z tych dwóch, Lecco dużo bardziej przypadło mi do gustu. Przede wszystkim jest tam mniej turystów, jest spokojniej i też w moim odczuciu po prostu dużo ładniej.
Najważniejszym obiektem na mapie Lecco jest Bazylika San Nicolò (Basilica Prepositurale di San Nicolò), która niemalże dominuje w krajobrazie miasteczka, a widok na nią z promenady jest wręcz pocztówkowy. I skoro już o pocztówkach mowa, to opowiem Wam, że z Lecco chciałam wysłać kilka kartek, ale okazało się to misją niemożliwą. Pocztówki miałam już kupione, nawet wypisane. Brakowało mi tylko znaczków i tutaj pojawił się pierwszy problem, bo biegałam od sklepiku do sklepiku i każdy odsyłał mnie gdzie indziej, a potem na miejscy się okazywało, że tutaj jednak też znaczków nie mają, bo im się skończyły, albo już nie sprzedają. No ale wreszcie się udało. I wtedy kolejny problem, bo nigdzie nie widziałam skrzynek, gdzie mogłabym te kartki wrzucić. Postanowiłam więc dopytać w informacji turystycznej. Pani musiała się chwilę zastanowić. Prawdopodobnie zadałam dość nietypowe pytanie. Uzyskałam jednak wszystkie potrzebne wskazówki, nawet mapkę dostałam z zaznaczonym punktem, gdzie taka skrzynka się znajduje. Cała w skowronkach idę w tamtą stronę i skrzynka rzeczywiście stała we wskazanym miejscu, ale cała oklejona czarną taśmą z dużym napisem, że jest nieczynna. Jak się możecie już domyśli, pocztówek z tamtej podróży po prostu nie wysłałam.
Wracając jednak do bazyliki, nie wchodziłam do środka, ale moim zdaniem i tak najładniej kościół prezentuje się z zewnątrz. Może nawet nie tyle sam kościół, co 96-metrowa wieża idealnie komponująca się z górskim krajobrazem w tle. Przy okazji spojrzenia na bazylikę, warto odwrócić się w stronę jeziora, bo tam z wody wyrasta złoty pomnik patrona - San Nicolo.
Spacerując promenadą co chwilę natrafiamy nie tylko na zapierające dech w piersiach widoki, ale różnego rodzaju pomniki. Jednym z ważniejszych jest Monumento ai Caduti - pomnik poświęcony ofiarom I wojny swiatowej.
Ja miałam szczęście zobaczyć również sporo żywych pomników, jak chociażby ta ruchoma rzeźba mewy:
W Lecco spędziłam leniwe popołudnie. Nie biegałam po najważniejszych zabytkach. Po prostu spacerowałam wzdłuż brzegu jeziora i zachwycałam się niby ciągle tym samym, ale ciągle na nowo, bo każda chmurka, każdy promień słońca sprawiały, że to samo miejsce ukazywało różne oblicza.
Podczas przygotowywania tego wpisu, przejrzałam sobie zdjęcia Lecco zamieszczone w sieci i większość z nich została wykonana latem i tak sobie pomyślałam, że ja to jednak mam szczęście, że mogę podróżować poza sezonem, bo uważam, że Lecco przyozdobione jesiennymi barwami jest dużo ładniejsze niż jego wakacyjne oblicze. Z resztą sami spójrzcie na te zdjęcia. Bardzo się starałam, żeby nie było ich tutaj za dużo i żeby się nie powtarzały, no ale już nic na to nie poradzę, że Lecco jest tak bardzo fotogeniczne. Cudownie tam było.
Dzisiejszym wpisem nareszcie udało mi się ukończyć relację z mojego jesiennego pobytu we Włoszech w 2023 roku! Niewiarygodne jak ten czas leci. Mam wrażenie, jakby to było wczoraj, a przecież już weszliśmy w nowy 2025 rok. Ale to jeszcze nie koniec z Włochami, ponieważ kilka tygodni później poleciałam tam znowu na kolejny tydzień i ponownie odwiedziłam niesamowite miejsca. Mam nadzieję, że wena w najbliższym czasie mnie nie opuści i będą mogła regularnie nadrabiać wszystkie zaległe wpisy. Tymczasem przesyłam pozdrowienia z zimowej Majorki.
PS. Kto policzył, ile razy użyłam słowa "Lecco" w tym wpisie?
Stamtąd jechaliśmy pociągiem do Varenny. Już z pokładu autobusu było widać urodę miasta. Potem z promenady, gdzie autokar nas zostawił, szliśmy na piechotę na dworzec, więc nie było czasu na rozglądanie. Trochę żałowałam, że nie ma w planie zwiedzania Lecco, ale późniejsze miejsca mi to wynagrodziły. Ty wybrałaś super czas na uwiecznienie tego fajnego miejsca, taki nietypowy. Fotki wyszły również super!!!!! Dzięki Julka:)))
OdpowiedzUsuńO widzisz, i ty potwierdzasz regułę, że Lecco jest tylko przystankiem, miejscem przesiadkowym podczas podróży do okolicznych miasteczek. A naprawdę warto się tam zatrzymać. Ja byłam oczarowana.
UsuńPozdrawiam
Ja jestem w mniejszości i byłam w Lecco zimą, na początku stycznia. W moim wpisie nie zobaczysz letnich kadrów, w ogóle na moich zdjęciach niewiele widać bo wszystko przysłaniała gęsta mgła. Nie było widać absolutnie nic, góry wokół jeziora mogłam sobie co najwyżej wyobrazić. Czytając Twój wpis i oglądając zdjęcia w ogóle się nie dziwię Twoim zachwytom bo jestem pewna że w bardziej sprzyjających warunkach atmosferycznych piszczałabym z radości. Na pociechę zjadłam w Lecco przepyszną pizzę w super klimatycznej restauracji 😀.
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy serdecznie z Salzburga.
Zimą przy ładnym słońcu też mogłoby tam być naprawdę pięknie. Szkoda, że trafiłaś tam na tak paskudną pogodę. Ale kto wie? Może jeszcze tam wrócisz i to właśnie jesienią. Jestem pewna, że byłabyś zachwycona.
UsuńWysyłam uściski :)
Jak tam cudnie! Kiepsko znam Włochy, byłam parę razy w Mediolanie, a jak wiesz, nie jest to najpiękniejsze włoskie miasto (choć absolutnie nie żałuję żadnej wizyty), marzy mi się kiedyś odwiedzenie tych wszystkich zakątków, które tu pokazałaś, jak np. jezioro Como. Wielokrotnie już je widziałam u innych i zawsze, ale to zawsze zachwycają.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z zimnej Irlandii!
Też nie znam zbyt dobrze Włoch, byłam zaledwie dwa razy i tylko w północnej części, ale na pewno będę wracać wielokrotnie, bo pierwsze wrażenie było bardzo pozytywne. I coś czuję, że im dalej na południe, tym bardziej będzie mi się podobać. A Como jest naprawdę cudne, nawet mimo tego, że jest bardzo turystyczne.
UsuńJa pozdrawiam z cieplutkiej Majorki. W tym tygodniu mamy iście wiosenne temperatury.
To całkiem spory kraj, północ jest zupełnie odmienna od południa, i na pewno na znacznie więcej do zaoferowania nawet dla takich osób jak ja, które stronią od upałów. Ty na tej Majorce jesteś już zaprawiona w bojach, więc spokojnie możesz odkrywać gorące południe Włoch. Mam koleżanki, które je uwielbiają, wracają co jakiś czas, myślę więc, że i Ty byłabyś zadowolona :)
UsuńU nas początek lutego był piękny: codziennie intensywne słońce, i choć temperatury były jednocyfrowe, to słońce sprawiało, że pachniało wiosną. Można było posiedzieć z kotami w ogródku, one same też czerpały wielką radość z promieni słonecznych, wygrzewały się i tarzały po nagrzanym betonie. Potem jednak na długi czas niebo zasnuły grube, szare chmury i tak nadal jest.
Ponoć idzie jakieś ocieplenie! ;)
Podczas podróży naprawdę nie potrzebuję dużo do szczęścia, więc absolutnie nie mam żadnych wątpliwości, że byłabym południowymi Włochami zachwycona. I jako że podróżuję głównie jesienią i zimą, myślę, że wcale nie byłoby tam aż tak ciepło. Na Majorce w tej chwili jest przyjemnie. Nie za zimno, nie za ciepło. Przesłałabym Ci trochę słońca, ale u nas dzisiaj też pochmurnie...
UsuńŚciskam