Zapach pergaminu #18 Jak to polski Maluch zawojował Afrykę
Już dawno nic nie pisałam o literaturze. Fakt, w ostatnim czasie nie czytałam zbyt wiele. Na studiach było tyle różnych książek do przeczytania, że czasu na inne pozycje nie było żadnego. Mimo to, co coś tam czytałam. Powolutku, w żółwim tempie, ale skutecznie do końca. Z tym, że potem nie mogłam się jakoś zabrać do napisania sensownej recenzji. Są takie książki, o których naprawdę ciężko coś powiedzieć. Taką też okazała się relacja z samochodowej podróży po Afryce.
Nazwisko Fiedler wszystkim jest znane. Ale tym razem nie chodzi o słynnego Arkadego Fiedlera, a o jego wnuka Arkadego Pawła Fiedlera, który podróżniczego bakcyla odziedziczył w genach i postanowił wyruszyć w nietypową podróż po Czarnym Lądzie.
Nietypową, bo Maluchem, starym dobrym fiatem 126p. Podróż wzdłuż Afryki Wschodniej zaczyna w Egipcie i kończy, jak pewnie się domyślacie, na drugim końcu kontynentu, w RPA. Podróżnik opisuje dzień po dniu swoją podróż, nie ukrywając, że momentami jest naprawdę ciężko, a z kolei innym razem bardzo nudno. Ale jak to w podróży bywa, są i piękne dni, obfite w mnóstwo wrażeń.
Afryka nigdy nie była moim ulubionym turystycznym kierunkiem. Ale o książce czytałam same pozytywne uwagi i jak całkiem przez przypadek trafiłam na nią w Biedronce, postanowiłam ją nabyć i przeczytać.
Czyta się ją bardzo przyjemnie. Niestety nie odnalazłam w niej tego, co bym chciała. Spodziewałam się większej ilości opisu miejsc, co by może przekonało mnie do Afryki. Natomiast autor w większości skupił się na samochodzie, który, jakby nie było, był bardzo ważnym elementem podróży. Nie było także emocji związanych z odwiedzanymi miejscami. A przynajmniej nie w ilości, która by mnie zadowalała. Większość książki dotyczy relacji Autor-Maluch i wszystkich wspólnych perypetii. Niemniej jednak książka ma duży plus za szczerość, bo pokazuje drogę w całej okazałości, bez zbędnego słodzenia. Każdy wie, że choć podróże są piękne, nie zawsze są takie kolorowe. Tak więc Maluchem przez Afrykę jest głównie dziennikiem z niezwykłej samochodowej podróży po Czarnym Lądzie.
Trudno mi stwierdzić, czy książka przypadnie Wam do gustu. Jak to w tej kwestii bywa, każdy sam powinien przeczytać i ocenić, także zachęcam :)
Też lubię czytać podróżnicze książki, ale o tej nie słyszałam. Chętnie przeczytam. Sama chciałabym pojechać do Afryki :-)
OdpowiedzUsuńMaluch miał jedną ogromną zaletę, można go było naprawiać nawet w warunkach afrykańskich. Wystarcxyło trochę wiedzy, dwa śrubokręty i mały komplet kluczy.
OdpowiedzUsuńA przygoda wyśmienita.