Coves d'Arta

Majowa pogoda na Majorce jest dość kapryśna. Raz słońce a raz deszcz. Jak słońce, to nie ma problemu. Ale jeśli nagle zacznie padać deszcz, to co tutaj można ciekawego robić? Pójść zwiedzić jaskinie, których na Majorce jest od liku i co jedna, to piękniejsza. A dzisiaj zabieram Was do jaskiń w Arcie.

 

Coves d'Arta są jednymi z wielu na Majorce. Nie są jednak tak popularne jak słynne Smocze Jaskinie, które moim zdaniem są trochę przereklamowane oraz Jaskinie dels Hams. Do Arty nie dociera tak wielu turystów, ale też właśnie dlatego warto tam pojechać, bo poza niesamowitymi wrażeniami spowodowanymi ogromem tych jaskiń, będziemy mieć do tego poczucie, że to całe piękno natury jest tylko dla nas. Trochę taka wycieczka VIP. 

Pogodę tamtego dnia miałyśmy w kratkę, więc jaskinie były idealnym planem, bo we wnętrzu gór mogłyśmy się skryć przed nagłym deszczem. Sama okolica, w której jaskinia się znajduje, nie zrobiła na mnie wrażenia, ale to chyba tylko z tego względu, że już wielokrotnie tamtędy jeździłam i wiedziałam, czego się spodziewać. Natomiast jaskinia jak najbardziej wkupiła się w moje łaski. Na parkingu przy jaskini zjadłyśmy sobie szybkie drugie śniadanie i dopiero potem skierowałyśmy nasze kroki ku wejściu. Okazało się, że tamtego dnia nie tylko my miałyśmy taki pomysł, aby ten pochmurny dzień spędzić gdzieś pod jakimś zadaszeniem. Szczerze mówiąc nie spodziewałam się tylu ludzi i w dodatku tylu różnych narodowości. Ale te niespodziewane tłumy to zauważyłam dopiero po tym, jak wreszcie oderwałam wzrok od ogromnej jamy, do której prowadzą wysokie i szerokie schody. W przypadku większości jaskiń wejście do nich jest niewielkie, natomiast te w Arcie mogą się pochwalić prawdziwymi wrotami do wnętrza góry. To właśnie tamtędy niegdyś wchodzono do środka i stamtąd zaczynano zwiedzanie. W tym momencie trasa zwiedzania jest odwrócona i wchodzimy u dołu góry. 

Żebyście mnie tutaj źle nie zrozumieli a propos tych tłumów. Oczywiście, że do jaskiń w Arcie docierają turyści. Co prawda ja aż tylu się nie spodziewałam, jednak gdy porównamy sobie liczbę odwiedzających w Arcie z liczbą odwiedzających Portocristo, no to można powiedzieć, że w jaskiniach w Arcie jesteśmy praktycznie sami. 

Szybko kupujemy bilety i za chwileczkę wchodzimy do środka. Zwiedzanie odbywa się z przewodnikiem i wejścia są mniej więcej co pół godziny. Natomiast czas spędzony w jaskini to jakieś 40 do 60 minut. Nie mamy tutaj żadnego audio przewodnika dla obcokrajowców, ale powiem Wam, że zupełnie nie jest potrzebny. Dlaczego? Otóż, kiedy wchodzimy do pierwszej Sali, przewodnik pyta nas o nasze narodowości i języki, jakimi władamy. Okazało się, że w naszej grupie byli Hiszpanie, Katalończycy, Francuzi, Niemcy, Anglicy, Polacy i Czesi. Wyobraźcie sobie, że przewodnik się dostosował do grupy i w każdym miejscu tę samą kwestię powtarzał w kilku językach, zaczynając od hiszpańskiego a na francuskim kończąc. Gdyby sama jaskinia nie zrobiła na mnie wrażenia, to zdecydowanie takie wrażenie wywołałby we mnie Pan przewodnik. Znajomość tylu języków nie jest czymś zwyczajnym. I pewnie pomyślicie, że on po prostu wyuczył się tych wszystkich kwestii na pamięć i tyle. Otóż nie, bo potrafił też odpowiedzieć na pytania zadawane w różnych językach, więc jakieś szersze pojęcie językowe też miał. Dobra, ale nie o przewodniku miałam tu dzisiaj pisać. 

Jaskinia ta powstała za sprawą siły wody, która w lekkich wapiennych skałach wydrążyła sporych rozmiarów jamę. Prawdopodobnie musiała już być znana w prehistorii, bo któż by przeoczył tak ogromne wejście to tej niezwykłej jaskini? Jednak dopiero w XIX zyskała na popularności, głównie za sprawą licznych wizyt wielu europejskich naukowców. Dotarł tam również arcyksiążę Luis Salvador. W 1860 roku z okazji wizyty królowej hiszpańskiej Izabeli II wybudowano monumentalne schody wejściowe i mniej więcej od tego momentu jaskinia stała się jedną z ważniejszych atrakcji turystycznych na mapie Majorki. Ale, tak jak cała turystyka na wyspie, dopiero za sprawą boomu turystycznego w latach 60. XX wieku Coves d’Arta na stałe wpisały się w plan zwiedzania. 

We wnętrzu jaskini panuje stała temperatura przez cały rok, która się waha od 17 do 22 stopni Celsjusza. Tamtego dnia nie odczułyśmy więc większej różnicy pomiędzy warunkami atmosferycznymi we wnętrzu skał i na zewnątrz. Jedyne co, to dość wysoka wilgotność powietrza w jaskini. 

Wraz z przewodnikiem przemieszczamy się z jednej sali do drugiej i kolejnej, schodami w dół i w górę, wąskimi korytarzami i szerokimi komnatami. Raz jesteśmy na dole, za chwilę u góry. W międzyczasie możemy podziwiać bajkowe nacieki skalne. W tym również jeden z najwyższych stalagmitów mierzący 17 m nazwany Królową Kolumn (Reina de las Columnas).  Był on na tyle wysoki, że wydawało się, że łączył się już ze stalaktytem tworząc stalagnat, ale kiedy stanęło się nieco dalej, można było dostrzec właśnie tę przestrzeń pomiędzy dwoma formami. Mnóstwo przepięknych formacji. Nie wiadomo gdzie zatrzymać wzrok na dłużej. Oczywiście przewodnik zwracał nam uwagę na co ważniejsze elementy, ale przecież tam było jeszcze tyle innych drobniejszych detali… Ponadto każda z sal miała swoją niepowtarzalną nazwę, która rozbudzała wyobraźnię. Ale nie będę Wam ich tutaj wszystkich przytaczać. Zachęcam natomiast, żebyście sami tam pojechali i tak jak ja zachwycili się tą niesamowitą perełką natury.

Przez długi czas mieszkałam w okolicy i jakoś nigdy nie potrafiłam się zmobilizować, żeby tę jaskinię odwiedzić. Cieszę się więc niezmiernie, że wreszcie się udało, bo naprawdę było warto. Ta jaskinia robi spore wrażenie. No i nareszcie udało się też stworzyć wpis na ten temat, bo muszę się Wam przyznać, że w Coves d’Arta byłam prawie rok temu. I pewnie jeszcze trochę te jaskinie by sobie poczekały na pojawienie się na łamach bloga, ale ostatni komentarz Marty zmobilizował mnie, żeby znowu popisać trochę o Majorce. Tym bardziej, że to właśnie z tej wyspy ciągle się do Was odzywam. No a Marta pochwaliła się, że właśnie zaplanowała urlop na Majorce. Cieszę się niezmiernie, że chcecie tu przylatywać. I cieszę się, że bardzo często to właśnie mnie udaje się Was przekonać, że warto. 

Komentarze

  1. Ja też na początki maja zwiedzałam jaskinię i będzie o niej na blogu, czyli zgrałyśmy się prawie w czasie. Tylko ja podziwiałam jaskinię Postojna w Słowenii, jedną z najpiękniejszych i największych na świecie. Super wrażenia. Uwielbiam takie miejsca, które natura tworzyła przez miliony lat dopracowując kształty, wzory i kolory. Twoja jaskinia ma fajne wejście i fantastyczny widok. Ja do słoweńskiej wjeżdżałam kolejką. Każdy cud natury dostarcza innych wrażeń!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słyszałam o tej jaskini, ale jeszcze nie dane mi było zwiedzać Słowenię. Może kiedyś. Świat jest taki ogromny...

      Usuń
  2. Piękne, niektóre jak rzeźbione, ale nie jestem pewna czy weszłabym do jaskini. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie jestem fanką podziemi i ciasnych miejsc, ale akurat jaskinie na Majorce są naprawdę ogromne, no i bezpieczne, także zachęcam się przełamać ;)

      Usuń
  3. O ja Cię kręcę. Zostałam wywołana do tablicy ;) . Cieszę się przeogromnie na ten artykuł, bo będę na Majorce w październiku i z pogodą różnie może być. A jaskinie ja i dzieci bardzo lubimy odwiedzać. Pozdrawiam serdecznie ze słonecznej płónocnej Anglii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś mi się tu wyżej namieszało z komentowaniem.

      Usuń
    2. Tak, zostałaś wywołana do tablicy, ale myślę, że w bardzo pozytywnej atmosferze ;) Natchnęłaś mnie, żeby znowu trochę bardziej skupić się na Majorce, aczkolwiek nawał pracy mi tego nie ułatwia, więc nie odwiedzam teraz tak często nowych miejsc, ale sporo czytam i cóż, jestem coraz bardziej zafascynowana tą wyspą. Mam ogromną nadzieję, że Tobie również się tutaj spodoba. A pogoda w październiku niekiedy jest ładniejsza niż właśnie w kwietniu, czy maju, także głowa do góry ;)

      Usuń
  4. Cześć Julcia :) dawno mnie nie było ale już jestem... moj amerykański urlop dobiegł końca I teraz trochę będziemy w domu :)
    Słyszałam o tych jaskiniach ale nie zdążyliśmy tam zajrzeć. Zdecydowanie za mało czasu mielsimy w ten kwietniowy pobyt. Muszę powiedzieć że te fotmacje czy stalaktyty robią wrażenie. Podobne widzieliśmy dawno temu na Słowacji na Kefalonii. Nawet lubię takie miejsca ale od jakiegoś czasu wywołują u mnie jakiś lęk co mi daje do myślenia :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie bardziej przerażają kopalnie, miejsca podziemne utworzone przez człowieka niż takie naturalne jaskinie. Poza tym te wszystkie jaskinie na Majorce są tak ogromne, jest w nich duża przestrzeń, że w ogóle nie czuć tam takiego lęku. Przynajmniej ja go nie czułam.

      Usuń
  5. Julcia, wydaje mi się że zostawiłam pod tym postem komentarz...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami Wasze komentarze wpadają do spamu. Nie wiem dlaczego. Staram się regularnie tam zaglądać i je publikować, ale ostatnio nie bardzo miałam czas na blogowanie... Chciałabym, żeby to się zmieniło, bo brakuje mi pisania.

      Usuń

Prześlij komentarz

Będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad w postaci komentarza wyrażającego Twoją opinię.
Dziękuję za wizytę na blogu. I zapraszam częściej ;)

instagram