Dlaczego Chopin (nie) zakochał się w Majorce?

Relacjonując na blogu swoją pierwszą wizytę w Valldemossie, zastanawiałam się, czy to niesamowite miasteczko wygląda równie pięknie w promieniach letniego słońca, w sezonie, kiedy turystów jest tam znacznie więcej i dzisiaj na to pytanie odpowiem.


Valldemossa jest jednym z tych miejsc na Majorce, które trzeba zobaczyć. Nie dość, że leży na terenie Serra de Tramuntana, wpisanej na listę światowego dziedzictwa UNESCO, to ponadto mieszkał tam sławny na cały świat Fryderyk Chopin, który jest mecenasem miasteczka i to chyba właśnie dzięki niemu Valldemossa nie narzeka na brak turystów. Ale co tak właściwie skusiło naszego rodaka, żeby do tej Valldemossy pojechać, w dodatku w takich czasach, kiedy dojazd do górskiego miasteczka wcale nie był łatwy?



Mówi się, że wyjazd Chopina i jego przyjaciółki George Sand na Majorkę był ucieczką przed dawnym kochankiem kobiety. Z drugiej strony stan zdrowia Fryderyka nieco się pogorszył i to lekarz zalecił wyjazd na którąś z wysp archipelagu Balearów, bowiem tamtejszy klimat miał wspomóc kuracji Chopina.

Do Palmy przypłynęli statkiem z Barcelony. To właśnie w stolicy wyspy chcieli wynająć jakiś pokój, ale gościnność mieszkańców Majorki, którą tak zachwalało wielu, okazała się utopią i w konsekwencji musieli wynająć niewielkie brzydkie mieszkanie i jakoś przetrwać tamte spartańskie warunki. Z czasem przenieśli się na wieś do willi z ogrodem, stamtąd z powrotem do Palmy i wreszcie do Valldemossy. Na kilka lat przed przybyciem kompozytora na Majorkę, klasztor kartuzów w Valldemossie został przejęty przez władze hiszpańskie i nakazano eksmisję zakonników a dawne cele przekwalifikowano na pokoje gościnne i to właśnie tam zatrzymali się Chopin i Sand z dziećmi.




Czas spędzony na Majorce miał być czasem radosnym, wakacyjnym. Nic bardziej mylnego. Ówczesna zima była deszczowa i wilgotna. Stan zdrowia Fryderyka zamiast się polepszać, pogarszał się - to tam doznał pierwszego ataku gruźlicy. Ponadto pianino, na które czekał Chopin, zaginęło podczas podróży z kontynentu na Majorkę i kompozytor musiał się zadowolić słabej jakości majorkańskim pianinem, na którym skomponował cykl 24 preludiów, w tym Preludium Deszczowe (biorąc pod uwagę zimową pogodę na Majorce, tytuł nikogo nie powinien zaskakiwać).

Pomimo początkowego zachwytu nad Majorką i jej krajobrazami, z czasem Chopin dostrzegł jak bardzo jest tam samotny i smutny:
Między skałami i morzem opuszczony, ogromny klasztor kartuzów, gdzie w jednej celi [...] możesz sobie mnie wystawić nieufryzowanego, bez białych rękawiczek, bladego jak zawsze. Cela ma formę trumny wysokiej, sklepienie ogromne, zakurzone, okno małe, przed oknem pomarańcze, palmy, cyprysy; [...] cicho... można krzyczeć... jeszcze cicho. Słowem, piszę Ci z dziwnego miejsca.



Fryderyk nadal podupadał na zdrowiu i miał coraz większe trudności z oddychaniem, ponadto doszła do tego depresja i jawna niechęć mieszkańców Majorki w stosunku na Chopina ze względu na jego zakaźną chorobę, kochankowie postanowili więc opuścić wyspę. Nie zabrali ze sobą pianina, które po wielu perypetiach wreszcie dotarło na Majorkę. Odkupiło je od nich małżeństwo Canut. Od 1932 roku instrument jest w rękach muzeum w Valldemossie i można go obejrzeć decydując się na zwiedzanie celi Chopina w klasztorze (bilet kosztuje 4 euro).

Grzegorz Wysocki [CC BY-SA 2.5 (https://creativecommons.org/licenses/by-sa/2.5)] 
Chociaż pobyt Fryderyka Chopina na Majorce był raczej ponury, na pewno nie mógł on przejść obojętnie obok piękna wyspy. Sam kompozytor pisał w listach do przyjaciela, jak Majorka skradła jego serce, jak dobrze mu się tam żyło, oczywiście do czasu... Być może ostatecznie Chopin nie miał zbyt dobrych wspomnień z Valldemossy, ale gwarantuję, że wy będziecie mieć. Valldemossa jest jedyna w swoim rodzaju. Wąskie uliczki przyozdobione donicami z kwiatami. Spokój, mimo, że jest to miejsce raczej bardziej niż mniej turystyczne. Coca de patata, której subtelny smak zostanie niezapomniany przez Wasze podniebienia. I wreszcie muzyka Fryderyka Chopina, która unosi się w powietrzu, i pod sklepieniem kościółka  parafialnego w Valldemossie. Ja się w Valldemossie zakochałam: w tej zimowej, mokrej i deszczowej oraz w tej wakacyjnej, parnej i słonecznej.




Informacje o pobycie Chopina na Majorce zaczerpnęłam stąd. Zachęcam do przeczytania całego artykułu autorstwa pani Bożeny Schmid-Adamczyk. A jeśli jesteście fanami muzyki Chopina, zachęcam również do zaplanowania pobytu na Majorce w sierpniu - wówczas w Valldemossie odbywa się już od 1930 roku coroczny Międzynarodowy Festiwal Chopinowski. Natomiast jeśli za muzyką klasyczną nie przepadacie, to i tak do Valldemossy powinniście pojechać, bo zdecydowanie jest tego warta.

Ten dzisiejszy post powstał zupełnie przypadkowo. Pisałam na inny temat i jakoś tak wyszło, że ostatecznie dzisiaj publikę co nieco o Valldemossie, o której pisałam również tutaj. Także kolejne notki będą dotyczyć Majorki, a to wszystko dlatego, że niedługo wracam na wyspę. Ale mam też w zanadrzu coś polskiego, żeby nie zanudzić Was tą Majorką.
Pozdrawiam.

Komentarze

  1. Bo i miejsce jest piękne :)
    Dziękuję i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Akurat Szopenowi z jego chorobą, charakterem i stylem życia taki pobyt nie mógł wyjść na zdrowie. Nie tylko dziś lekarze zalecają terapie zupełnie oderwane od osoby pacjentów.
    Z drugiej strony myślę że gdyby Norwid miał środki pu temu, to mieszkając w takim miejscu, mógł by tworzyć jeszcze wspanialsze dzieła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tego już się niestety nie dowiemy.
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Cudowne zdjęcia! Trudno, żeby w zaistniałych okoliczność Chopin mógł cieszyć się z tego wyjazdu, ja czuję się zauroczona od pierwszego akapitu i czekam z niecierpliwością na Twoją relację :) JESZCZE tam nie byłam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zachęcam gorąco do odwiedzenia Majorki :)
      Pozdrawiam

      Usuń
  4. I takie przypadkowe posty często okazują się bardzo ciekawe dla czytelnika. :)
    Cudne fotki. A historia fascynująca i lecę przeczytać artykuł.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla piszącego też się okazują ciekawe. Całkiem sporo się dowiedziałam w trakcie pisania :)
      Pozdrawiam

      Usuń
  5. Z wielką chęcią pospacerowałabym po tych wąskich, kamiennych uliczkach. Widzę, że Valldemossa ma dużo klimatu jaki bardzo lubię. W ogóle się nie dziwię Chopinowi :).
    Nie wiem jak jest w czasie deszczu bo u Ciebie na zdjęciach tylko słońce ale mając takie niebo nad głową chyba nie można się nie zachwycać.
    Przeprowadzasz się na Majorkę czy jeszcze nie? :)
    Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W czasie deszczu jest ślisko :D Gdy po raz pierwszy przyjechałam do Valldemossy akurat padał deszcz ze śniegiem, ale i tak byłam pod wrażeniem. A potem się wypogodziło i miasteczko okazało się jeszcze piękniejsze.
      Można powiedzieć, że już się przeprowadziłam, ale jeszcze nie na stałe :)
      Pozdrawiam

      Usuń
  6. Ciekawa choć faktycznie ponura historia. Gdzie Chopin tam i tłumy Japończyków, a u Ciebie na zdjęciach ani jednego :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze, nie przypominam sobie, żebym tam w ogóle jakiegokolwiek Japończyka spotkała. W ogóle na Majorce jest ich niewielu.
      Pozdrawiam

      Usuń
  7. Jak patrzę na Majorkę i te piękne fotki to zastanawiam się co on miał w głowie, że z tej majorki wyjechał! bez sensu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę nie w porę tam przyjechał i pogoda nie była dla niego zbyt przychylna... No cóż.

      Usuń

Prześlij komentarz

Będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad w postaci komentarza wyrażającego Twoją opinię.
Dziękuję za wizytę na blogu. I zapraszam częściej ;)

instagram