Formentor o wschodzie słońca
Nie zapomnę, jak przed pierwszym wyjazdem na Majorkę czytałam sobie o tym, co warto tam zobaczyć, a co można pominąć. Na tej drugiej liście znalazł się Przylądek Formentor, który był opisywany po prostu jako nudny. Mimo to, pojechałam tam i nie pożałowałam. W dodatku uznałam, że jest to jedno z tych miejsc, które na Majorce trzeba zobaczyć i nie mogło go zabraknąć podczas podróży moich rodziców po wyspie.
Na Formentor prowadzi jedna dość kręta górska droga. Z tego powodu przez wiele w sezonie tworzyły się tam ogromne korki i ludzie godzinami stali i czekali na wjazd na niewielki parking przy latarni. Od kilku lat postanowiono coś z tym zrobić i wprowadzono zakaz wjazdu własnym samochodem i jeśli ktoś chciał zobaczyć latarnię i stanąć na najbardziej wysuniętym na północ punkcie Majorki, musiał wsiąść w autobus i dostać się tam właśnie w ten sposób. Z tego co wiem, częstotliwość autobusów była całkiem niezła, bo co 20-30 minut wyjeżdżał w tamtą stronę kolejny. Jak to dokładnie wyglądało, nie mogę powiedzieć, bo (nie)stety nie skorzystałam.
Takim specjalnym busem można się tam było dostać w dniach od 15 czerwca do 15 września. Z rodzicami na Formentor wybrałam się już po tej dacie, ale mimo, że autobusy już nie kursowały, co znaczyło, że ruch turystów nieco zmalał, nadal miałam obawy co do ilości turystów, bo sezon na Majorce może trwać nawet do końca października. Najlepszym rozwiązaniem był więc wyjazd w tamtą stronę wcześnie rano, kiedy jeszcze większość wczasowiczów smacznie śpi. Tym samym udało nam się zdążyć na wschód słońca.
Czy wy też tak macie, że jeśli jesteście gdzieś na wakacjach, to nie macie czasu się wyspać i odpocząć, bo zrywacie się wcześnie rano, żeby jak najwięcej zobaczyć? My tym razem obudziliśmy się grubo przed wschodem słońca. Było ciemno ale powietrze było przyjemnie cieplutkie. Z mieszkania wyjechaliśmy za piętnaście siódma i najpierw skierowaliśmy się w stronę stacji benzynowej, żeby zatankować. Stamtąd już prosto bez żadnych postojów na Cap de Formentor.
Wjeżdżając pod górę powoli zaczynało się rozjaśniać, ale dopiero, jak po prawie godzinnej podróży, dotarliśmy pod latarnię, słońce naprawdę zaczęło wschodzić. W rzeczywistości mieliśmy dużo szczęścia. Planowałam wyjechać trochę później, ale ze względu na tankowanie, mieszkanie opuściliśmy troszkę wcześniej i tym samym zyskaliśmy kilka minut i w ostatniej chwili podjechaliśmy pod latarnię, żeby móc zobaczyć wschodzące słońce. Było warto zerwać się tak wcześnie rano.
Oczywiście podobny pomysł miało więcej ludzi i mimo, że kawiarnia w latarni była jeszcze zamknięta, wokół zrobił się spory ruch. Podejrzewam, że część osób mogła tam nawet nocować w oczekiwaniu na spektakl wschodzącego słońca. Była też grupa, która witała nowy dzień szampańskim toastem. A kiedy słońce już wzeszło na dobre, robił tam się coraz większy ruch, co szczególnie było widać, kiedy jadąc już w stronę Port de Pollença, zatrzymaliśmy się na punkcie widokowym Es Colomer.
Majorka jest bardzo częstym kierunkiem wybieranym przez amatorów kolarstwa. Wydaje mi się, że jest tak ze względu na bardzo dobrze utrzymane drogi, również w górach, gdzie rowerzystów jest dwa razy więcej. I tak podziwiając widoki na Es Colomer, podziwialiśmy też wytrwałość kolarzy, którzy zrobili sobie tam punkt postojowy. Nie dość, że droga na Przylądek Formentor jest kręta i wąska, to jeszcze jeżdżą nią kolarze. Trzeba więc uważać. Tym bardziej, że od czasu do czasu na drogę może wyskoczyć jakaś górska koza i wtedy nie ma innego wyjścia, jak się po prostu zatrzymać i poczekać aż jej się znudzi spacer po asfalcie.
Mimo wielu trudności i przeszkód, na jakie możemy trafić jadąc na najdalej wysunięty na północ punkt Majorki, naprawdę warto tam dotrzeć. Żadne zdjęcia nie oddają rzeczywistych wrażeń.
Zachęcam również do poczytania relacji z zimowej wycieczki na Formentor tutaj.
Majorka jest bardzo częstym kierunkiem wybieranym przez amatorów kolarstwa. Wydaje mi się, że jest tak ze względu na bardzo dobrze utrzymane drogi, również w górach, gdzie rowerzystów jest dwa razy więcej. I tak podziwiając widoki na Es Colomer, podziwialiśmy też wytrwałość kolarzy, którzy zrobili sobie tam punkt postojowy. Nie dość, że droga na Przylądek Formentor jest kręta i wąska, to jeszcze jeżdżą nią kolarze. Trzeba więc uważać. Tym bardziej, że od czasu do czasu na drogę może wyskoczyć jakaś górska koza i wtedy nie ma innego wyjścia, jak się po prostu zatrzymać i poczekać aż jej się znudzi spacer po asfalcie.
Mimo wielu trudności i przeszkód, na jakie możemy trafić jadąc na najdalej wysunięty na północ punkt Majorki, naprawdę warto tam dotrzeć. Żadne zdjęcia nie oddają rzeczywistych wrażeń.
Zachęcam również do poczytania relacji z zimowej wycieczki na Formentor tutaj.
Co jednego zachwyci innego zanudzi, dlatego zawsze warto przekonać sie na wsłanej skórze jak wygląda jakieś miejsce. W ogóle blogi podróżnicze są bardzo subiektywne :-) Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńMasz rację, są subiektywne, ale są też niezłą inspiracją ;) I fakt, każde miejsce najlepiej zobaczyć na własne oczy i wtedy oceniać.
UsuńPozdrawiam
Piękne kadry.:)
OdpowiedzUsuńByliśmy tam z M. kilka lat temu. Dotarliśmy po południu.
Widoki zapierające dech. Też uważam, że było warto. My mieliśmy dosyć daleko z naszego hotelu.
Pozdrawiam Cię serdecznie.
Po południa jest tam również bardzo ładnie. Wówczas, przy dobrej pogodzie, można ujrzeć stamtąd zarys Minorki :)
UsuńRównież bardzo serdecznie pozdrawiam :)
Dziękuję :)
OdpowiedzUsuńDroga Julo!
OdpowiedzUsuńWspaniałe zdjęcia. Każde jest perfekcyjne.
Ślę serdeczności:)
Łucjo, dziękuję za tak miłe słowa.
UsuńPozdrawiam :)
No nie powiem... Robi wrażenie!
OdpowiedzUsuńA niby taka zwyczajna rzecz - wschód słońca jakich wiele, a jednak robi wrażenie. Ale fakt, sceneria przednia - Formentor o każdej porze dnia jest piękny a widoki zapierają dech w piersiach.
UsuńPozdrawiam