Prehistoryczna nekropolia l'Alzinaret
Jadąc do jakiegoś miejsca na konkretny trekking, szukam też w okolicy innych ciekawych miejsc do zobaczenia. Najczęściej po prostu wodzę palcem po mapie i natrafiam albo na perełkę albo... na nic. Będąc w Cala Sant Vicenç przy okazji trekkingu szlakiem skazańców, odkryłam tam niepozorne i zupełnie turystom nieznane miejsce. Mowa o prehistorycznej osadzie l'Alzinaret. W internetach miejsce to jest nazywane nekropolią, ale z racji, że oprócz grot grobowych znajdują się tam również ówczesne mieszkania, pozwoliłam sobie nazwać je osadą.
Necrópolis l'Alzinaret
Nekropolia znajduje się z dala od plaży, ukryta w niewielkim lasku pomiędzy zwyczajnymi osiedlowymi uliczkami. Gdybym nie wiedziała, gdzie szukać, to nigdy bym tam nie trafiła. Dawna osada pochodząca z epoki brązu jest dość dobrze ukryta przed współczesnym światem. Pomimo to, w ubiegłych stuleciach groty zostały ograbione z jakichkolwiek pozostałości ruchomych i badania przeprowadzone na początku ubiegłego wieku są oparte jedynie na ich konstrukcji. W sumie jest ich osiem, choć według przypuszczeń archeologów początkowo było ich aż piętnaście. Są to groty o różnych rozmiarach i o różnym zastosowaniu. W niektórych mieszkano, inne zaś służyły za grobowce. A podczas hiszpańskiej wojny domowej niektóre pełniły funkcje więzienia. Pamiętacie, jak pisałam o konstruktorach szlaku camí de Coves Blanques? To właśnie w tych grotach trzymano skazańców.
Aktualnie ta prehistoryczna osada jest pozostawiona samej sobie. Przy wejściu od strony carrer Torrent de Can Botana znajduje się niewielki obelisk oraz plan przedstawiający rozłożenie grot, ale na tym koniec. Jest oczywiście też wydeptana ścieżynka, którą dojdziemy do wszystkich grot. Spacer nie jest długi. W sumie zajął mi może pół godzinki, łącznie ze zdjęciami i zaglądaniem do wnętrza jaskiń. Odważni mogą wejść do środka. Konstrukcje wyglądają solidnie. Tylko te wąskie i małe wejścia...
Grota nr 7 de Hemp
Niektóre z jaskiń są bardzo prymitywne, skonstruowane na planie koła. Inne natomiast dużo bardziej rozbudowane, jak na przykład jaskinia número 7 de Hemp, nazwana tak na cześć brytyjskiego archeologa, który prowadził tutaj badania w 1927 roku. Prawdopodobnie był to grobowiec. Sala pierwsza pełniła funkcje przedsionka, natomiast z tej centralnej można się było dostać do nisz grobowych. Podłoże jest wielopoziomowe, co miało ułatwić prawidłowe ustawienie pionowych płyt nagrobnych tak, by się nie osuwały. Poza tym widzi się tam kamienne ławy i półki, na których układano dary grobowe. Konstrukcja dobrze przemyślana, a i wykonanie niczego sobie. Jeśli patrząc na te jaskinie, uświadomicie sobie poziom ówczesnych możliwości, na pewno będziecie pod wrażeniem. Bo czy ktoś z Was byłby teraz w stanie taką grotę wydrążyć? Ileż to pracy, ile czasu, ile kropli potu... A to przecież tylko jedna z aż 15 jaskiń, które niegdyś składały się na tę prehistoryczną osadę.
Turystyka archeologiczna
Tak sobie myślę, że chyba się wyspecjalizuję w zabytkach archeologicznych na Majorce, bo coraz częściej takowe tutaj odnajduję, ostatnio na przykład pisałam Wam o osadzie Ses Paisses w Arcie. I choć nie są to atrakcje na miarę kolorowego parku rozrywki, coś w sobie mają. Nie każdy takie miejsca zaznacza na swojej mapie podróży, no bo co też tam oglądać? Sama miałam takie podejście do rezerwatów archeologicznych. Kupa kamieni i tyle. Jednak studia krajoznawcze uświadomiły mi, że to nie wina miejsc, a braku reklamy. A że moja ambicja niekiedy przerasta mnie samą i lubię brać się za niemożliwe, to sobie postawiłam, że będę Was zachęcać do uprawiania turystyki archeologicznej, choć wiem, że jest to jak mission impossible. No ale przecież nie ma rzeczy niemożliwych, są tylko trudne i skomplikowane.
Wyobraźcie sobie życie x tysięcy lat temu. Teraz rozwój technologiczny postępuje wręcz z prędkością światła, albo przynajmniej dźwięku. Wtedy wynalezienie prymitywnego narzędzia rolniczego mogło trwać latami. Słowa nie są w stanie wyrazić przepaści pomiędzy tym, co wtedy i tym, co teraz. Świat poszedł bardzo do przodu. Ale pomimo tak wielu zmian (żyjemy przecież w zupełnie innej rzeczywistości) wciąż możemy stykać się z prehistorią, bez której, powiedzmy sobie szczerze, nie bylibyśmy jako społeczeństwo w tym miejscu, w którym jesteśmy. Ta kupa kamieni, czy jakiś odłamek wyłuskanego kamienia, to historia ludzkiego istnienia. Owszem, średniowieczne zamki są dużo bardziej imponujące, ale to te niepozorne groty dały temu wszystkiemu początek.
Nie uważam, żeby taki niewielki kompleks prehistorycznych grot miał nam wyznaczać kierunek zwiedzania, ale niechby chociaż był częścią planu podróży. Zazwyczaj tego typu miejsca nie są atrakcjami na całodniową wycieczkę, ale mogą być interesującym dodatkiem do głównego punktu imprezy. Nekropolia l'Alzinaret będzie świetną opcją dla tych, którzy postanowią się wybrać na trekking szlakiem Coves Blanques lub po prostu będą już zmęczeni leżeniem plackiem na plaży w Cala Sant Vicenç. Tym bardziej, że nie o same jaskinie chodzi. Przyjemny może się okazać także spacer sam w sobie po tym niewielkim dębowym lasku.
Jak napisałam to ostatnie zdanie, to sobie przypomniałam, że miałam nieco inny plan na opisanie tego miejsca, ale oczywiście wcześniej nie zanotowałam sobie tego pomysłu i wyszło coś innego. Ale nie ma tego złego... Jestem całkiem zadowolona z tego wpisu i choć nie jest to miejsce nie wiadomo jak piękne i imponujące, mam nadzieję, że spodobała Wam się ta wycieczka do prehistorii i od teraz będziecie nieco inaczej patrzeć na zabytki archeologiczne. To nie jest kupa kamieni. To jest kawał historii.
W takich miejscach trzeba wprowadzić w ruch wyobraźnię, bo zwiedzanie ich jest tylko dla ludzi empatycznych. Trzeba poczuć, usłyszeć tamtych ludzi, dźwięki czy szczęk oręża. Ja tak zwiedzam. Najbardziej, do tej pory, poczułam TO na Polach Grunwaldu. Bo inaczej będzie to kolejne zwyczajne miejsce na Ziemi albo kupa kamieni. Turystyka archeologiczna jest pewnie dla wybranych.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)))
Masz rację, bez wyobraźni byłoby trudno docenić tego typu miejsca.
UsuńPod Grunwaldem nigdy nie byłam, bo właśnie wydawało mi się, że poza polami nic ciekawego tam nie ma. Wtedy jeszcze nie wiedziałam jak ważna jest wyobraźnia w turystyce historycznej.
Pozdrawiam cieplutko :)
Zaczęłam doceniać wyobraźnię takich miejsc tak naprawdę dopiero gdy zaczęłam prowadzić blog. Człowiek uczy się całe życie:)))
UsuńPewnie. I to jest pięknie. Nie możemy wiedzieć wszystkiego od razu. A na naukę nigdy nie jest za późno :)
UsuńJa to się troszkę boje takich miejsc, boję się tam wchodzić bo wyobraźnia za bardzo mi działa :) są to niewątpliwie ciekawe miejsca i historią z nimi związana :)
OdpowiedzUsuńW tej chwili tam naprawdę nic nie ma. Puste jamy. A szkoda :D
UsuńTak samo jak w komentarzu powyżej napiszę, że trochę mnie takie miejsca przerażają :P aż mam ciarki na plecach. Sama historia tych miejsc jest w pewien sposób fascynująca ale chyba nie miałabym odwagi wejść do takiej jamy :P
OdpowiedzUsuńJamy nie są głębokie, więc bez obaw ;) Ale z drugiej strony, wcale nie musisz wchodzić do środka, by zrobić sobie w wyobraźni wycieczkę do przeszłości.
UsuńPozdrawiam
PS. Dziękuję za wizytę i zapraszam częściej ;)
Osada brzmi o wiele lepiej niż nekropolia:)
OdpowiedzUsuńGrunt to wyobraźnia, jakoś tak przypomniało mi się jak mi się wyobraźnia na Rodos uruchomiła to prawie konie na kostce brukowej :)koło siebie słyszałam.
Pozdrawiam serdecznie:)
Ale super, że masz taką wyobraźnię. Wspomnienia z podróży są wtedy jeszcze bardziej intensywne :)
UsuńBuenas fotos. La tercera me ha recordado a la Ciudad Encantada de Cuenca
OdpowiedzUsuńBuen domingo Jula. Cuídate.
Gracias, Laura. Pero sabes, en Cuenca todo aquello es natural y esta escultura aquí no. Pero es verdad que son parecidas.
UsuńSaludos :)