Cala Figuera - najbardziej fotogeniczne miasteczko portowe?
Cala Figuera to jedno z tych miejsc, które przewodniki stawiają na samym czele list miejsc, które na Majorce po prostu trzeba zobaczyć. Mnie nigdy nie było tam po drodze, więc upłynęło trochę czasu zanim wreszcie tam dotarłam. Poza tym miałam też przeświadczenie, że skoro miejsce jest tak popularne, może być po prostu przereklamowane. Nie warto więc było jechać na drugi koniec wyspy tylko po to, żeby się rozczarować. Teraz przez nową pracę zmieniłam lokalizację i miasteczko portowe Cala Figuera mam właściwie po sąsiedzku. W linii prostej, bo w rzeczywistości wcale tak blisko też nie jest... Ale mimo wszystko wreszcie udało mi się tam dotrzeć. I wiecie co? Teraz trochę żałuję, że tak długo odkładałam wycieczkę w to miejsce, bo Cala Figuera jest naprawdę urokliwa.
Wbrew pozorom jest to jedno z niewielu miejsc na południu Majorki, które nie jest typowo turystycznym kurortem, głównie dlatego, że nie ma tam żadnej plaży, a to właśnie tego szukają turyści. Pomimo, że turystyka, również ta alternatywna, stale się rozwija, Cala Figuera zachowała klimat dawnego portu rybackiego. Stop. Wcale nie dawnego. To jest wciąż bardzo żywy port rybacki, gdzie przeważają właśnie małe łódeczki rybackie – llaüt. W całym porcie był tylko jeden statek wycieczkowy. A reszta to kutry rybackie.
Miałyśmy sporo szczęścia, bo udało nam się zaparkować bardzo blisko samego portu. Wystarczyło, że trochę poczekałyśmy aż inny samochód zwolni miejsce. Tuż obok tego parkingu był punkt widokowy. Widoki jednak niezbyt zachwycające. Bezkres morza i klifowe wybrzeże, które w tej części wyspy jest czymś powszednim i jakaś marna latarnia morska przyklejona do niewielkiej baszty d'en Beu wybudowanej w XIII wieku w celu obrony przed atakami piratów. Ale te prawdziwe zachwyty zaczynają się, gdy schodzimy do samego portu.
Port w Cala Figuera umiejscowiony jest w niewielkiej zatoczce. Spotkałam się z porównaniami tych małych wąskich zatoczek południowej części Majorki do norweskich fiordów. I chyba faktycznie coś w tym jest. Niemniej to nadal Majorka i krajobraz zgoła inny. Zamiast kolorowych drewnianych domków, mamy kamienne, najczęściej białe lub w kolorze piaskowca, z kolorowymi (najczęściej zielonymi) okiennicami. No i te charakterystyczne łodzie rybackie.
Pomimo tego, że pierwsze łódeczki typu llaüts pływały po wodach Morza Śródziemnego już ponad tysiąc lat temu, nadal są wykorzystywane w tych samych celach, co w przeszłości. Chociaż obecnie większość połowów odbywa się z wykorzystaniem większych kutrów, bo jest to bardziej opłacalne, prywatnie rybacy wciąż wypływają w morze na llaüts. Poza tym wiele z nich stało się łodziami rekreacyjnymi. I nie mówię tu tylko o tych starych wyremontowanych, bowiem llaüts są nadal konstruowane. Pod koniec XX wieku chciano zaprzestać budowy nowych łodzi, ale konstruktorzy się zbuntowali i wciąż powstają kolejne llaüts, chociaż zdecydowanie mniej niż w przeszłości.
Tradycyjnie llaüt było łodzią drewnianą. Do jej budowy wykorzystywano zasoby, jakie oferowała wyspa. Te współczesne są konstruowane z wykorzystaniem bardziej nowoczesnych materiałów. Budową tych niewielkich jednostek pływających zajmują się mestres d'aixa. Specjalistów jest obecnie coraz mniej, ale wciąż organizowane są specjalne szkolenia dla osób, które chciałyby poznać tajniki tejże sztuki i w ten sposób próbuje się utrzymać przy życiu tak ważne niegdyś rzemiosło.
Jednak nie tylko duża ilość tych uroczych łódeczek wyróżnia port Cala Figuera. To co najbardziej zwróciło moją uwagę, to przejrzyście czysta woda. Rzadko kiedy w miasteczkach portowych woda jest tak krystaliczna. Wynika to pewnie z tego, że większość łodzi, które cumują w porcie, nie wykorzystuje silników spalinowych. Choć warto zaznaczyć, że te nowsze llaüts korzystają z takich dobrodziejstw. Ale pewnie ich ilość jest na tyle mała, że nie zdołały na szczęście zanieczyścić wody. Pomimo tego, że woda jest idealna, nie ma tam wielu osób zażywających morskich kąpieli, bowiem w Cala Figuera nie ma plaży.
Na mapie Majorki można znaleźć więcej miejsc o tej samej nazwie, chociażby w okolicach Formentoru i tam pod tą nazwą kryje się jedna z najbardziej znanych plaż na wyspie. Jednak Cala Figuera, o której mówię dzisiaj, odnosi się do tej niewielkiej miejscowości portowej w gminie Santanyi. I chociaż nie jest to moja ulubiona część Majorki, Cala Figuera bez dwóch zdań mnie zauroczyła i potwierdzam, że rzeczywiście warto tam pojechać.
Będąc w okolicy można też podjechać do Cala Santanyi, gdzie warto zrobić sobie krótki spacer i zobaczyć naturalny łuk skalny Es Pontàs. Miejsce jest bardzo łatwo dostępne, a wciąż robi ogromne wrażenie. I to by było na tyle jeśli chodzi o chyba najbardziej urokliwe miasteczko portowe na Majorce. Choć wciąż nie mogę się zdecydować, czy bardziej podoba mi się Cala Figuera czy Portocolom.
Na zakończenie jeszcze kilka słów wyjaśnienia. Ostatnio mnie tutaj mniej, ale prawdopodobnie właśnie tak będą wyglądać i kolejne letnie miesiące, bo niestety praca w turystyce jest sezonowa, ale przez to dość intensywna i po prostu po całym zabieganym dniu nie mam sił, żeby jeszcze coś od siebie dać i pisać. Mam jednak nadzieję, że chociaż będę w stanie czytać wasze blogi, bo też je zaniedbałam. Ale przyznam szczerze, że w ostatnim czasie zamiast tradycyjnego czytania, częściej sięgam po audiobooki, bo wówczas moje oczy mogą nieco odpocząć. Ale nie martwcie się, ja wciąż gdzieś tutaj jestem, pamiętam o Was i jak tylko będę miała siły i możliwości, będę się pojawiać; z blogowania póki co nie rezygnuję.
Druga wiadomość jest taka, że dokładnie dzisiaj, 1 czerwca, przypadają kolejne blogowe urodziny. To już 9 lat. Aż trudno w to uwierzyć, no nie? Z okazji tych urodzin życzę sobie, aby nie opuszczała mnie wena i żebym znajdowała czas na pisanie, bo wciąż sprawia mi to ogrom radości i mnie relaksuje. Ten blog powstał z pasji do podróżowania i do pisania i niech tak pozostanie. W międzyczasie doszła też pasja do fotografowania, więc ten blog to ogólnie same korzyści :D
Pozdrawiam
To ja Beskidnick - googiel ma świra i nie mogę się zalogować, raz się udaje innym razem znowu nie.
OdpowiedzUsuńpiękne miejsca,naprawdę piękne. urodzin bloga gratuluję i oczywiście rozumiem, sam nieraz mam tak że nie jestem w stanie być na bieżąco z wpisami i komentarzami.
Ja już od dawna nie jestem na bieżąco, ale przynajmniej nie mogę narzekać, że nie mam o czym pisać, bo mam.
UsuńTeż Ci tego życzę! Niech pasje trwają dalej. Powodzenia w nowej pracy i czekam na dalsze piękne majorkańskie miejsca.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)))
Dziękuję serdecznie :)
UsuńPozdrawiam
Pracuję w hotelu i dla mnie lato to też najbardziej pracowity czas dlatego doskonale Cię rozumiem. Mój blog też ostatnio trochę kuleje bo ciężko mi usiąść do pisania chociaż tematy mam. Czasem jestem poprostu zbyt zmęczona, czasem zbyt leniwa a czasem wolę porobić coś innego.
OdpowiedzUsuńCala Figuera bardzo mi się podoba, takie fajne portowo-rybackie klimaty jakie lubię, w dodatku w otoczeniu bajkowych widoków.
Gratuluję rocznicy blogowania, niech nigdy nie brakuje Ci ani weny, ani tematów, ani zapału. Bo blogowanie najczęściej jest super :)
Twój blog kuleje? W maju tyle napisałaś, że jestem naprawdę pod wrażeniem ;) Ale bardzo dobrze Cię rozumiem, czasami po prostu się nie chce i to też jest ok. Nic na siłę.
UsuńO, tak, myślę, że byłabyś zachwycona tym miasteczkiem.
Dziękuję za urodzinowe życzenia i Tobie życzę tego samego. Niech nam się dobrze dalej bloguje :)
Pozdrawiam
No muszę bo się uduszę :) Monis Twój blog kuleje 🙈🙈🙈 Jezuuuu tovvo ja mam o swoim powiedzieć!!!! KOBIETO jestes motorem napędowym, piszesz tak dużo że ja czasami nie nadążam 🙈 ale to dobrze bo stawiasz mnie na nogi.. ostatnio mam zjazd energii i nawet zastawiam się nad przerwą... po 14 latach podróżowania nie
Usuńochoty na więcej... sama jestem w szoku co się dzieje ale być moze jest to spowodowane wyjazdem mojej córki do USA, mam też mało czasu na wyjazdy i ogólnie wszystko jest do du....musze coś z tym zrobić bo ten stan mi się nie podoba...
Zawsze się staram pisać raz na 7-10 dni bo jak mam większą przerwę to blogowanie idzie mi opornie. A teraz mam taki mały kryzys i szczerze mówiąc średnio mi się chce. Córka w USA? Czadowo! Głowa do góry, przytulam z całych sił.
UsuńJulcia mój komentarz wcięło, napisał wczoraj dwa i jeden jest a drugiego nie ma, sprawdź spam :(
UsuńTak jedzie na 10 miesięcy, a ja portami trzęsę 🙈
Ania, Twój komentarz faktycznie wpadł do spamu, ale już jest na blogu. Córka w USA, super! Pasję do podróży odziedziczyła po rodzicach :)
UsuńOla jedzie do szkoły na rok czasu... Ale myśli żeby wyskoczyć to tu to tam będąc już taki kawał od domu ;)
UsuńPewnie. Nauka za granicą chyba zawsze jest połączona z podróżami. Bo co za sens, jechać taki kawał i podziwiać tylko szkolne ławki? :D A może i Wy się wybierzecie do USA w odwiedziny do córki?
UsuńPięknie, uwielbiam takie miejsca :)
OdpowiedzUsuńA to miejsce wygląda tak pięknie nie tylko na zdjęciach, ale i w rzeczywistości ;)
UsuńBardzo ciekawy wpis, piękne fotki, nie byłam jeszcze na Majorce. Kusisz tym wpisem
OdpowiedzUsuńSkoro jeszcze nie byłaś na Majorce, to koniecznie przeczytaj moje inne wpisy o tej wyspie. Jestem pewna, że Ci się spodoba i nabierzesz chęci na jakieś wakacje tutaj na Majorce.
UsuńPozdrawiam
Piękne miejsca nam pokazujesz. Gratuluję Ci 9 rocznicy ! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDziękuję.
Usuńjakie cudowne miejsce!
OdpowiedzUsuńI to nie jedyne takie na Majorce :)
UsuńFaktycznie bardzo urokliwe miejsce! Piękne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńDziękuję. Cala Figuera w rzeczywistości jest tak samo piękna jak na zdjęciach.
UsuńCudownie to wygląda :)
OdpowiedzUsuńPanuje tam niesamowity klimat. Może wybiorę się tam kiedyś wieczorową porą, bo coś czuję, że może być tam bardzo przyjemnie.
UsuńJakie piękne zdjęcia! I ta woda - przecudna! Aż chce się tam pojechać.
OdpowiedzUsuńWoda rzeczywiście jest niesamowita. Mnie najbardziej zaskoczyło to, że pomimo, że jest to port, woda była krystalicznie czysta.
UsuńPiękne zdjęcia, pięknie napisane 😊 Uwielbiam takie miejsca, kocham zwiedzać i próbować nowe lokalne smaki. Nie byłam tam jeszcze ale jest już na mojej liście"gdzie pojechać". Wszystkiego NAJLEPSZEGO z okazji 9-tych urodzin🥳 zobaczenia ciekawych miejsc i czasu na pisanie o nich Ci życzę 😊
OdpowiedzUsuńDziękuję za życzenia.
UsuńNa Majorce jest co zwiedzać i co smakować, więc myślę, że by Ci się spodobało :)
Julcia i ka była tak blisko a tam nie dotarłam 🙈 ale to nic w październiku nadrobię😊 przecież nie można wszystkiego zobaczyć w ciągu pięciu dni. Miejscówka jest na liscie i następnym razem bedzie pierwsza aby ją odwiedzić. Julcia jestem pod wrażeniem rocznicy, nie miałem pojęcia ze tak długo blogujesz. Chyba muszee odwiedzić Twoje inne wpisy, w wolnej chwili. Życzę Ci oczywiście zparcia i wytrwałości w blogowaniu, kolejnych cudownych miejsc które są przed Tobą i oczywiście dzielenia się nimi z nami. U mnie w lipcu będzie 5 lat, to też juz trosze ale ostatnio m coś spadek energii i chęci do prowadzenia tego... zapraszam Cie oczywiście do siebie bo są dwa wpisy z Majorki 🤪
OdpowiedzUsuńJa odkrywam Majorkę już od 2018 i też dopiero teraz tam dotarłam. Ale tak jak pisałam w poście, do Cala Figuera nigdy nie było mi po drodze. Poza tym tu jest tyle pięknych miejsc, że nie da się tak wszystkiego od razu zobaczyć.
UsuńTeż się dziwię, że już tak długo istnieje ten blog. Nie będę Cię namawiać do czytania pierwszych wpisów, bo trochę wstyd, ale nie usuwam ich, bo jest to w pewnym sensie jakaś tam pamiątka.
Dziękuję za życzenia i motywację. Plan na ten miesiąc jest ambitny i mam nadzieję, że jeszcze w tym tygodniu pojawi się kolejny wpis. A do Ciebie na pewno zajrzę, bo jestem bardzo ciekawa Twojej opinii o kolejnych majorkańskich miejscach.
Pozdrawiam
Julcia wiem jak to jest z odkrywaniem i zwiedzaniem.y Norwegie zwiedzamy od 2010 roku i myślę że połowy jej nie znamy, a druga sprawa jest taka że często w te same miejsca jeździmy bo nam się tam podoba :)
UsuńOdnośnie bloga to moje pierwsze wpisy tez są masakryczne. Ja nie mam zdolności do pisania i nigdy z j.polskiego nie bylam doba, a teraz jak się mieszka w innym kraju i uczy się ciągle drugiego języka to swój się zaniedbuje...niestety taka jest prawda :)
Zgadzam się ze wszystkim, co napisałaś. Ja też wielokrotnie wracam do tych samych miejsc, bo mi się podobało i czułam się tam dobrze. Z językiem mam podobnie. Zdarzało się, że kilka dni z rzędu w ogóle nie używałam polskiego. Czytajmy więc sporo i piszmy, a nasz polski wciąż będzie na dobrym poziomie ;)
UsuńPrzepiękne miejsce - bardzo malownicze. Myślę, że mogłabym tam niesamowicie się zrelaksować i wypocząć.
OdpowiedzUsuńO, tak, w jakiejś restauracyjce, z kieliszkiem wina i takimi widokami :)
Usuńwiesz jak mnie na kolana rzucić...
OdpowiedzUsuńBardzo ładny porcik. Ja na razie kolekcjonuję w notatniku miejsca do odwiedzenia na Majorce, to też dopisałam. Dzięki
OdpowiedzUsuńJa też tak sobie zapisuję miejsca, które widzę u Was na blogach, ale pewnie i tak na wszystko nie starczy życia, tyle tego jest.
UsuńPozdrawiam