Zapach pergaminu #19 Podróże za grosze ~ czy to możliwe?
Jakiś czas temu na blogach podróżniczych roiło się od poradników jak tanio podróżować. Prześcigano się w tym kto wyda mniej. Lot za grosze, nocleg za darmo, jedzenie jak najtańsze. Próbowano udowodnić, że tanio nie znaczy wcale gorzej, a może nawet lepiej, no bo w końcu można sporo zaoszczędzić. Wydaje mi się, że do tej pory ludzie się dziwią innym, że niektórzy tak dużo podróżują. Pewnie mają dużo pieniędzy - myślą. Czy aby na pewno?
Na temat taniego podróżowania powstały nawet książki. Paragon z podróży. Poradnik taniego podróżowania P. Świątka i B. Szaro albo 100 pomysłów na podróżowanie B. Baran. O obu pisałam już na blogu. Linki do recenzji są umieszczone pod tytułami. Kolejną pozycją o tanich podróżach jest książka Marzeny Filipczak, w której autorka skupia się przede wszystkim na podróżach lotniczych - Lecę dalej. Tanie podniebne podróże.
źródło: Lubimy Czytać |
Lecę dalej opisuje podróże, które wynikły na skutek zakupu tanich biletów lotniczych. Na początku każdego rozdziału, autorka krótko charakteryzuje w jaki sposób udało jej się kupić bilety po okazyjnej cenie, po czym przechodzi do relacji z podróży, która jest opatrzona mnóstwem kolorowych zdjęć. Jest tam naprawdę sporo fotografii. Z jednej strony jest to poradnik, jak kupić tani bilet lotniczy. Z drugiej zaś, relacja z podróży. A więc, mimo tego, że chyba już każdy wie, czym są tanie linie lotnicze oraz jakimi prawami się rządzą i nie potrzebuje już żadnych poradników, książka nadal jest interesującą lekturą.
Na książkę trafiłam przypadkiem. Kupiłam ją po okazyjnej cenie. Już nawet nie pamiętam gdzie. Przez długi czas czekała na swoją kolej. I wreszcie, z braku lepszej lektury, przeczytałam ją. Na swoją recenzję na blogu znów musiała czekać, pewnie jakiś rok... Ale się doczekała.
Książka jest zlepkiem niedługich relacji z podróży. Bardzo często są to jakieś ciekawsze anegdotki z podróży. Dopełnione są zdjęciami. Jak na książkę, która ma niecałe 300 stron, jest ich naprawdę dużo i bardzo fajnie obrazują opisywane miejsca. Często minusem podróżniczych książek jest właśnie brak zdjęć. Wiadomo, książka ma działać na wyobraźnię, ale jednak zawsze miło ogląda się obrazy z dalekich zakątków. Wracając do samej treści, Lecę dalej jest świetną pozycją, aby przy braku wolnego czasu, na chwilę oderwać się od szarej codzienności. Poza tym książka jest dobrym informatorem dla niewtajemniczonych jak zacząć latanie low-cost. Nie ma w niej przesytu informacji. Tylko najważniejsze. Ale jednocześnie zachęca, by samemu zagłębić się w temat taniego latania, bo mimo wszystko co nieco się już pozmieniało.
O książce chyba już nic więcej nie powiem, ale zgrabnie przejdę do tematu, który gdzieś mi się tam nasunął na myśl właśnie podczas czytania tej książki. Mowa o tanim podróżowaniu. Pomyślicie, że to temat oklepany, bo jak już sama zauważyłam na początku tego wpisu, sporo już postów w tym temacie powstało. Ale ja nie chcę zanudzać Was poradnikami i przepisami na tanie podróżowanie, bo uważam, że uniwersalne nie istnieją. Chcę się tylko podzielić subiektywną opinią.
Pewnie jak każdemu podróżoholikowi, marzyło mi się kiedyś podróżowanie bez wydawania pieniędzy. Ale takie prawdziwe podróżowanie, a nie palcem po mapie. Chciałam zobaczyć jak najwięcej, a wydać jak najmniej. Czy to możliwe? Myślę, że tak. A czy warto?
Nie jestem osobą, która co weekend gdzieś wyjeżdża. Chciałabym. Ale niestety nie zawsze jest to możliwe. Jeszcze rok temu studiowałam na dwóch kierunkach. Czasu dla siebie nie miałam prawie wcale. Nie było też czasu, żeby na te podróże zarobić. Bo powiedzmy szczerze, za darmo to się po prostu nie da. Zawsze jest jakiś wydatek. Oczywiście jak by się bardzo postarać, to by i bez grosza można wyruszyć w świat. Ja jednak mam trochę inne priorytety. Albo to po prostu kwestia wygody. Czasami wolę dopłacić do biletu i mieć walizkę przy sobie, żeby później na nią nie czekać i żeby się nie martwić, że może nie doleciała. Wolę iść do lokalnej restauracji niż jeść żarcie z puszki. Według mnie w podróży nie powinniśmy sobie odmawiać wygód i przyjemności.
Każdy ma trochę inną wizję tego, jak powinien wyglądać jego urlop. Jeden woli spędzić tydzień w kurorcie, pluskać się w basenie i pić drinki w cenie. Inny wybiera podróż autostopem i spanie w namiocie. Ja to szanuję, ale sama też mam swój własny sposób na wakacje.
Oczywiście te wszystkie poradniki mają wielu czytelników. Ale pytanie brzmi, ile osób z nich naprawdę korzysta? Ja też mogę Wam coś poradzić, ale mam świadomość, że nie każdemu spodoba się mój sposób. Jeden powie, że wydaję za dużo, dla innego będzie za mało wygód. A dla mnie jest w sam raz. Wszystko zależy od tego, czego oczekujemy, jakie są nasze wymagania i ile jesteśmy w stanie wydać. Nawet pojęcia tanio i drogo są pojęciami względnymi.
Post ten jest moją subiektywną opinią, nie miałam zamiaru nikogo krytykować. Przyznaję się bez bicia, że sama czytuję różnego rodzaju poradniki i bardzo często udaje mi się z nich coś wyciągnąć i wcielić to w życie. Ale nigdy nie poszukuję gotowego przepisu (chyba że na ciasto czekoladowe :D), bo wiem, że takie nie istnieją. Każdy powinien podróżować wg własnych standardów. W ten sposób może uda nam się uniknąć niektórych rozczarowań. Nie patrzmy więc, że Kowalski spędził wakacje na Krecie za 200 zł, wyjedźmy na Kubę za 2000 zł i po prostu się tym cieszmy. Bo w podróżowaniu najważniejsza jest radość z odkrywania nowych miejsc, kultur, smaków i odpoczynek, który dla każdego może wyglądać inaczej. Jeden odpoczywa leżąc na plaży, inny wędrując po górach.
Poradniki będą powstawać, ludzie będą je czytać i niekiedy frustrować się, że to nie to, czego oczekiwali. Bo nie ma przepisów uniwersalnych, a tym bardziej przepisów na szczęście w podróży. Uważam, że jak najbardziej warto czytać opinie innych i inspirować się czyimiś podróżami, ale zdecydowanie nie warto powielać schematy, które niekoniecznie wpasowują się w naszą osobistą wizję szczęścia. Sama czytuję Wasze blogi (a Wy zaglądacie do mnie, za co bardzo Wam dziękuję) i zbieram u Was inspiracje, ale nie chodzę tymi samymi ścieżkami. Tworzę własną mapę podróżniczego szczęścia.
Poradniki będą powstawać, ludzie będą je czytać i niekiedy frustrować się, że to nie to, czego oczekiwali. Bo nie ma przepisów uniwersalnych, a tym bardziej przepisów na szczęście w podróży. Uważam, że jak najbardziej warto czytać opinie innych i inspirować się czyimiś podróżami, ale zdecydowanie nie warto powielać schematy, które niekoniecznie wpasowują się w naszą osobistą wizję szczęścia. Sama czytuję Wasze blogi (a Wy zaglądacie do mnie, za co bardzo Wam dziękuję) i zbieram u Was inspiracje, ale nie chodzę tymi samymi ścieżkami. Tworzę własną mapę podróżniczego szczęścia.
Przeczytałem wszystko bo wciągnęło mnie :) to wszystko o tanich podróżach to prawda i zgadzam się w 100%. Co do książki to brzmi ciekawie,chyba wrócę do czytania choć obiecuję sobie to już kilka miesięcy :) . Pozdrawiam serdecznie ;)
OdpowiedzUsuńU mnie z czytaniem też ostatnio dosyć słabo. A jak już chcę sobie jakąś książkę kupić, to nie mogę się na nic zdecydować, tyle tego jest...
UsuńDziękuję za wizytę i komentarz.
Pozdrawiam :)
Miłego tygodnia :)
UsuńZnam książk3, ale znam też realia.
OdpowiedzUsuńKsiążek na temat taniego podróżowania jest mnóstwo, nawet polskich autorów (znających realia polskie). Ale się zawsze zastanawiam nad możliwością skorzystania z tych rad. Tanie loty to już raczej przeszłość, zwłaszcza, że linie lotnicze coraz bardziej ograniczają dostęp do niskich cen lub np. obniżają ilość bagażu czy jego wielkość. Podobnie jak dla Ciebie dla nas w podróżach nie chodzi o to by jeść konserwy przywiezione z Polski czy szukając noclegu licząc na lokalsów. Każdy w podróżowaniu szuka czegoś innego, nie ma idealnego sposobu. Często czytam z podziwem blogi i relację osób, które potrafią znaleźć dla siebie sposób na tanie podróżowanie czy rzucają wszystko, by żyć w podróży. Ale sama nie muszę tego robić by cieszyć się z wyjazdów, gór i poznawania nowych miejsc :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Tego typu książki i wszystkie blogi podróżnicze powinny przede wszystkim inspirować :)
UsuńA z tymi tanimi lotami to fakt i wniosek z tego taki, że nie ma nic za darmo.
Pozdrawiam
No widzisz, też bym mogła sporo na ten temat. Jak ktoś słyszy o tym, że byłam dwa razy w Tajlandii, w Malezji, w Kambodży, w Maroku a i Europy sporo przejechałam, to też myśli że jestem milionerką. Czasami nawet nie chce mi się ludziom opowiadać jak to moje podróżowanie wygląda, że "poluję" na tanie bilety, że potrafię spędzić noc w pociągu do Frankfurtu, skąd jest dużo fajnych ofert, zamiast kupić droższy bilet z bliższego lotniska. Zawsze śpię w hostelach, nigdy w hotelach, a all inclusive znam z opowiadań ( nie żeby chciała ). OK, mieszkam w DE i zarabiam w euro, ale też w euro wydaję, mam samodzielne mieszkanie zamiast współdzielić je z kimś jeszcze, co pozwoliłoby sporo zaoszczędzić. Ale oszczędzam na innych rzeczach, nie kupuję co chwilę nowych ciuchów, półki na książki mam z drugiej ręki ( ale tak się złożyło, że właśnie takie chciałam ) podobnie jak wyposażenie przedpokoju i zmywarkę :). Nie ubieram się w markowych sklepach, zdecydowanie wolę małe i mniej znane marki, nie mam drogiego telewizora, laptopa zmieniłam dopiero niedawno, po prawie dziesięciu latach użytkowania poprzedniego. Każdy ma w życiu swoje priorytety, u mnie są to m.in. podróże i naprawdę potrafię z wielu rzeczy zrezygnować, żeby polecieć tam gdzie chcę. W Bergamo mieszkałam przez tydzień w hostelu, który w booking.com wyświetlał się jako pierwszy biorąc w ustawieniach opcje najtańsze najpierw. A był super czysty, mieliśmy wielki pokój z balkonem i naprawdę było super. Za to w podróży nie oszczędzam i wtedy najbardziej doceniam to moje oszczędzanie :). Tylko z kupowania książek nie umiem zrezygnować a też bym mogła zaoszczędzić. Wiem, że i tak jestem w dobrej sytuacji bo przynajmniej mam z czego oszczędzać, nawet jeśli oszczędzam kosztem wielu rzeczy. I nie żałuję niczego, z czago musiałam kiedykolwiek zrezygnować bo tego, co przeżyłam w podróży żadną kwotą nie wyrażę.
OdpowiedzUsuńUściski.
Twój komentarz jest prawie tak długi jak ten post :)
UsuńMasz rację, chodzi przede wszystkim o priorytety. Jeden woli kupić sobie nowy samochód, a inny pojedzie na wakacje. Każdy ma swój sposób na życie i każdy sposób jest dobry.
Pozdrawiam
Viajamos a Italia con un vuelo barato y nos salió bien Jula. Lo único que las horas de los vuelos eran de madrugada.
OdpowiedzUsuńBesos.
Los vuelos baratos no son malos. Todo depende de nuestras preferencias. Uno prefiere pagar menos y no le importa poca comodidad durante el viaje y a otro no le importa pagar un poquito más para tener todo incluido o acomodarse en un hotel lujoso en vez de un hostel que no está tan cerca de la playa.
UsuńSaludos