Puig de Bonany ~ Góra Dobrego Roku

Sanktuarium Bonany jest niewielkim, ale jakże urokliwym kościółkiem znajdującym się na szczycie Bonany w samym centrum Majorki. Warto się tam wybrać nie tylko dla pięknej architektury, ale również dla niesamowitych widoków sięgających wybrzeży wyspy. 

Do tej wycieczki robiłam kilka podejść. Nawet próbowałam rodziców namówić na wspólny spacer, ale wymiękli, więc musiałam odłożyć ten trekking na później. Właściwie nie jest to ani długa wędrówka ani wymagająca. Oczywiście jeszcze wszystko zależy od miejsca, w którym zaczynamy i od warunków atmosferycznych. Ja sobie wybrałam dzień idealny, odległość też sobie nieco skróciłam, więc mogę uznać, że był to naprawdę lekki i przyjemny spacerek. 

Bonany góruje nad Petrą, miasteczkiem średnio dużym, ale za to z niesamowitą historią i architekturą. Swoją wędrówkę można rozpocząć właśnie tam, wówczas będziemy szli dobry kawałek asfaltem. Można też oczywiście wjechać pod samo sanktuarium samochodem. A można po prostu podjechać nieco bliżej wzniesienia i przy punkcie widokowym zostawić samochód i stamtąd wspiąć się już leśnymi ścieżkami na sam szczyt i tę opcję właśnie wybrałam.

Z punktu widokowego musiałam zejść nieco w dół, gdzie na niepozornym skrzyżowaniu z leśną ścieżką, stoi drogowskaz kierujący pieszych na szlak do Bonany. Na razie droga jest szeroka, ale dość stromo pnie się w górę; na szczęście nie jest do górska kamienista ścieżka, więc powoli do przodu i naprawdę nie jest dla źle, jak może się na pierwszy rzut oka wydawać. Po pewnym czasie dochodzimy do szosy, którą musimy przejść i kontynuujemy wędrówkę szlakiem pieszym. Teraz nachylenie już nie jest takie duże i właściwie jesteśmy już prawie na szczycie. Kiedy zobaczymy krzyż, wchodzimy na ulicę i idziemy nią niewielki kawałeczek aż do schodów, którymi wspinamy się już pod sam kościółek. Spacer naprawdę króciutki i o niskim poziomie trudności. Wejście na szczyt zajęło mi może pół godzinki.

Na szczycie (317 m n.p.m.) wznosi się kościół wybudowany w latach 20. XX wieku. Jest on przykładem historyzmu i został wzniesiony na fundamentach wcześniejszej świątyni barokowej, która uległa zniszczeniu podczas burzy. Ciekawa jest historia tego barokowego kościoła. Powstał on w 1609 roku jako wdzięczność mieszkańców Petry za wysłuchanie ich próśb o deszcz. 

Centralna część Majorki jest regionem rolniczym, wiec susze nie zwiastowały niczego dobrego dla tutejszych rolników. Jedną z większych susz datuje się właśnie na 1609 rok, choć istnieje również inna wersja, która twierdzi, że było to w 1600 roku. Wówczas Petrańczycy postanowili udać się na wspólną pielgrzymkę na pobliski szczyt zwany wówczas Górą Maryjną (Puig de María) z prośbą o deszcz. I faktycznie kilka dni później spadły ulewne deszcze, dzięki którym na polach pojawiły się dorodne plony. W podziękowaniu za wysłuchanie prośby, na wspomnianej górze, na miejscu kapliczki, wzniesiono sanktuarium poświęcone Matce Bożej Dobrego Roku (Bon Any) - bo bezwzględnie był to dobry rok i od tamtego czasu Puig de María znany jest jako Puig de Bonany. 

Wchodząc do wnętrza świątyni, można poczuć przyjemny zapach kadzideł. I tak jak nie jestem wielką fanką kadzideł (o czym napomknęłam w poprzednim poście TUTAJ), to tam zapach był naprawdę ładny. 

Jest to konstrukcja jednonawowa, bez ołtarzy bocznych, ale za to z imponującym prezbiterium i ołtarzem głównym, gdzie znajduje się wizerunek Matki Bożej Dobrego Roku. Z figurką związana jest kolejna legenda. Ponoć za panowania islamskiego figurka została ukryta przez chrześcijan w niewielkiej jaskini i już po konkwiście została odnaleziona całkiem przypadkowo przez lokalnego pasterza. I jak już możecie się domyślać, w niedalekiej odległości od jaskini, na szczycie góry, wzniesiono kapliczkę, którą później rozbudowano i przekształcono w sanktuarium. 

O tych dwóch najważniejszych dla tego miejsca wydarzeniach, wspominają inskrypcje zdobiące filary przy bramie wjazdowej, którą notabene dzisiaj wjeżdżać już nie można, chyba że rowerem. 

Poza świątynią, na szczycie mamy również dość duży teren piknikowo-wypoczynkowy. Wiele rodzin przyjeżdża tam podczas weekendów, by wspólnie miło spędzić czas w pięknym otoczeniu. Jeśli trafimy na dobrą pogodę, najlepiej bezwietrzną, to naprawdę można by tam spędzić cały dzień, rozkoszując się spokojem miejsca oraz malowniczymi krajobrazami. Zobaczymy stamtąd nie tylko pobliską Petrę, ale również większą część Równiny Majorkańskiej (Pla de Mallorca) a także zatokę Alcudii i tamtejsze kurorty. Ja byłam tam w momencie, gdy s'Albufera płonęła i było stamtąd widać całą tę tragedię oraz dym, który unosił się nie tylko nad parkiem, ale również nad całym wybrzeżem aż po region Llevantu. Sama sobie tam troszkę posiedziałam, zjadłam lunch i nawet coś napisałam, bo o dziwo! tamtego dnia miałam ze sobą notatnik i długopis. A potem się zrobiło nieco chłodniej i postanowiłam wracać. 

Wracając, można zejść ulicą lub tym samym szlakiem, którym weszliśmy na szczyt. Ja wybrałam szlak pieszy, bo wydawał mi się naprawdę przyjemny i jestem pewna, że jeszcze nie raz będę tam wracać. 

Komentarze

  1. Zdecydowanie krajobrazy Majorki są przecudne! Z przyjemnością pokonałabym ten szlak, aby podziwiać je na własne oczy. Ciekawa historia tego miejsca, klimatyczna świątynia i urokliwy teren wokół niej. Akurat na wspaniały relaks! Trafiony wpis podczas naszych szarych i wietrznych marcowych dni.
    Zdróweczka:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, krajobrazy tutaj są przepiękne, a i tak zdjęcia nie oddają całej tej niesamowitości ;)
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  2. Niesamowite widoki.
    Jak pisałaś o suszy (może były obie?),
    myślałam o książce z dzieciństwa: Gdy słońce
    było bogiem.
    Natura tak naprawdę nami rządzi, a ludzie
    tworzą sobie bogów.

    Ale widoki przepiękne! I bardzo ciekawy opis wędrówki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możesz mieć rację, co do tych susz, tym bardziej, że na Majorce niezbyt często pada...
      Nie słyszałam nigdy o tej książce, zaraz ją sobie wygoogluję.
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Bardzo fajna wędrówka a widoki jak zwykle zacne, rozbudzające tęsknotę aby zobaczyć je na żywo. Albo ruszyć się gdziekolwiek dalej niż tylko ten mój las :). Z wielką chęcią ruszyłabym na Puig de Bonany zaczynając wędrówkę w Petrze. A kiedy tam byłaś bo widzę żłóbek? I ciekawe czy będziesz miała dobry rok? :). Zwłaszcza dobry pod jednym, wiesz jakim, względem :)
    Fajnego tygodnia i czekam na przesyłkę z dobrą aurą :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłam tam dwa razy, większość zdjęć jest z września, ale żłóbek jest tam przez cały rok. Odwiedzając okoliczne kościółki i kapliczki, zauważyłam, że w większości świątyń znajdują się właśnie takie miniaturowe żłóbki i są one całoroczne ;)
      Jak na razie, to ten rok jest jakiś dziwny. Z jednej strony mam mnóstwo pomysłów i staram się je realizować i uczę się nowych rzeczy i się rozwijam, ale z drugiej strony jestem już strasznie tą całą pandemią zmęczona, czuję, że ona mnie ogranicza :( Póki co mija pierwszy kwartał roku, może kolejne będą lepsze ;)
      Pozdrawiam ciepło i słonecznie

      Usuń
  4. Julcia dziekuje za super wycieczkę do porannej kawy :) szybko ją zrobiłam bo lecę do pracy ale miło było :) pięknemiejsce, cudowne kojące widoki i dzieki takim dzień będzie milszy :) pp pracy zajdze jeszcze raz żeby oczy nacieszyć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, że wycieczka Ci się podobała. Pewnie fajnie tak samo podróżować przy kawie :)
      Pozdrawiam

      Usuń

Prześlij komentarz

Będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad w postaci komentarza wyrażającego Twoją opinię.
Dziękuję za wizytę na blogu. I zapraszam częściej ;)

instagram