Podsumowanie roku 2021

Nadszedł ten moment, kiedy wszyscy robią sobie podsumowania i noworoczne postanowienia, które za tydzień i tak już nie będą mieć żadnego znaczenia. O moich postanowieniach tutaj nie przeczytacie, bo ich nie ma. Ale możecie się dowiedzieć, jak wyglądał mój 2021, również za kulisami bloga. 

Wszyscy liczyliśmy, że w 2021 pandemia odpuści. Najpierw czekało się do wiosny, potem do lata i nic z tego. W końcu jesienią sama przed sobą przyznałam, że nie ma sensu czekać, trzeba brać życie takim jakim jest, bo jeszcze mogę je przegapić. Chociaż podświadomie wiedziałam o tym już od dawna i na tyle na ile było to możliwe, żyłam jak dawniej, choć okupiłam to mnóstwem nerwów i przewlekłym stresem i mam wrażenie, że te negatywne emocje wciąż jeszcze się we mnie tlą. To nie był łatwy rok. Sporo porażek, wiele trudów dnia codziennego, ponadto kończę go jako bezrobotna, ale w tym wszystkim było też mnóstwo pięknych chwil i wspaniałych wspomnień, które zostaną ze mną jeszcze na długo. 

W 2021 roku opublikowałam na blogu 33 posty. Pojawiło się pod nimi 313 komentarzy. Najbardziej udzielaliście się pod relacją z drewnianej dzielnicy w Turku. Najczęściej czytanymi tekstami były te o trekkingu do wodospadu oraz nieudanej wycieczce na górę Sant Salvador (ludzie lubią czytać o porażkach innych haha). Natomiast najmniejszą popularnością cieszył się wpis o wysepce Seurasaari, ale to prawdopodobnie dlatego, że jest to najnowszy wpis. Pamiętam, że w zeszłym roku statystyki wyglądały podobnie. Najmniej wyświetleń miał najnowszy wpis o Muro, który obecnie jest jednym z częściej czytanych. Z resztą, co tam statystyki... Liczą się piękne chwile i super wspomnienia.

Co działo się w 2021?

Styczeń

Sylwestra i Nowy Rok spędziłam w niewielkim miasteczku w centralnej części Majorki wraz z moją majorkańską rodziną. 1 stycznia mieliśmy zrobić sobie jakiś trekking po okolicy, aby z aktywnie wejść w nowy rok, ale padało od rana do nocy. Deszcz - tak właśnie pamiętam pierwszy dzień 2021. Nic dobrego to nie mogło zwiastować. A jednak.

Choć zima na Majorce była wyjątkowo zimna, udało mi się wybrać na kilka wycieczek. Między innymi odkryłam miejsce, które z Majorką pewnie nikomu by się nie skojarzyło - przepiękny wodospad Es Salt des Freu. Niestety w weekend były tam takie tłumy, że w późniejszym czasie ograniczyli dostęp do tego pięknego miejsca. Dotarłam też do najwspanialszego pomnika natury na wyspie - Ses Fonts Ufanes, niestety czekało mnie tam rozczarowanie, bo pomnika wcale tam nie było. Smacznie sobie spał skryty w skałach Tramuntany. 

Zaczęłam też odkrywać region Pla de Mallorca, czyli Majorkę środkową i tam zrodził się pomysł na książkę, nad którą intensywnie pracowałam w pierwszej połowie roku. Niestety potem motywacja nieco zelżała i książka wciąż jest nieukończona, ale jest pierwszorzędnym planem na 2022. Trzymajcie kciuki :)

A na koniec stycznia postanowiłam zdobyć Sant Salvador. Z nieudanej niestety wyprawy powstał najbardziej poczytywany wpis w 2021 roku! Jak widać, ludzie bardzo lubią czytać o porażkach innych. Może częściej powinnam mówić o tym, co mi nie wychodzi? 

Ale poza tym jednym nieudanym do końca trekkingiem, styczeń był bardzo owocnym miesiącem. Na blogu pojawiły się 4 wpisy. Ponadto zmieniła się szata graficzna mojego kącika i nowe logo. 

Luty

Zwróciliście uwagę, że luty 2021 był miesiącem idealnym? Rozpoczął się w poniedziałek a zakończył w niedzielę. Mam wrażenie, że luty jest zawsze takim przełomowym miesiącem. Przede wszystkim weryfikuje nasze noworoczne postanowienia. Wielu odpuszcza, a ja dopiero zaczynałam. 

Zapisałam się na wyzwanie fotograficzne u Maryli. Już od kilku tygodni przyglądałam się jej kursowi fotografii podróżniczej. Zamierzałam głębiej wejść w fotografię i ten kurs, skierowany właśnie do podróżników, spadł mi jak z nieba. Ale wciąż jeszcze się wahałam, dlatego właśnie to wyzwanie fotograficzne, które później pchnęło mnie do zakupu kursu. 

Wyzwanie było super zabawą, panowała świetna atmosfera. Szkoda, że trwało tylko 5 dni, ale i tak zdążyłam w tym czasie sporo się nauczyć, nawiązać nowe wirtualne znajomości i na dobre załapać fotograficznego bakcyla. Zdjęcia zrobione w ramach wyzwania publikowałam na instagramie i to właśnie tam działałam trochę aktywniej w 2021 roku. 

Zaczęłam też szukać nowej pracy, bo już wiedziałam, że nie będę chciała przedłużać kontraktu aupair. Niestety w sferze zawodowej niewiele się od tego czasu zmieniło.

Podróżniczo wciąż odkrywałam Majorkę. Było wiele wycieczek nad zatokę Alcudii, ale również nadal zagłębiałam się w centrum wyspy: Villafranca, Lloseta, Son Servera i południowe wybrzeże wyspy. Zrobiłam setki kilometrów pieszo i całe mnóstwo zdjęć, których wciąż jeszcze do końca nie ogarnęłam. A na blogu opublikowałam aż 5 wpisów, m.in. o jaskini, w której możemy podziwiać wyjątkowe nacieki haczykowate i o porcie gołębi.

Marzec

Pierwszy dzień marca jest Dniem Balearów, czyli dniem wolnym, który ja wykorzystałam oczywiście na wycieczkę. Tym razem zdobyłam górę Sant Nofre niedaleko Sineu. Eksplorowałam również najbliższą okolicę, czyli chociażby Bellpuig i prehistoryczne grodzisko Ses Paises. No i wykorzystywałam każdą wolną chwilę, żeby wyjść na spacer w poszukiwaniu ładnych kadrów, bo właśnie rozpoczęłam wspomniany wcześniej kurs fotografii podróżniczej i ćwiczyłam nowo nabyte umiejętności. 

Pomimo wielu zajęć, na blogu też się sporo działo. Pisałam o zamku w Capdeperze, o jednym w moich ulubionych kościółków na Majorce - Bonany, przybliżyłam Wam także lokalne tradycje wielkopostne

Kwiecień

Kolejny miesiąc rozpoczął się świętami wielkanocnymi. Wolne dni musiałam wykorzystać na kolejne wojaże i tym razem pojechałam w góry. Wreszcie udało mi się przejść słynnym szlakiem skazańców. Oglądam sobie teraz stamtąd zdjęcia i nie mogę uwierzyć, że naprawdę tam byłam. Zachwycam się i zachwycam. Na pewno jeszcze kiedyś tam wrócę. Dotarłam też na jedyne na Majorce wydmy. W ogóle kwiecień to był taki miesiąc, że na blogu pisałam o bieżących wyprawach, a nie tych zaległych. Naprawdę rzadko mi się zdarza, żebym tak od razu wstawiała relacje z wycieczek. 

Maj

Maj był miesiącem powrotów. Kolejne weekendy spędzałam w miejscach, w których już wcześniej byłam. Te same szlaki, ale inna pogoda i nowe zdjęcia. Odkryłam tylko dwa nowe dla mnie miejsca na południu wyspy: niewielkie Portopetro oraz krótki szlak trekkingowy w s'Estanyol de Migjorn. Jednak tak szczerze mówiąc to niewiele z maja pamiętam. Był to chyba taki czas stagnacji, bo i na blogu opublikowałam tylko dwa wpisy. 

Czerwiec

Mój ostatni miesiąc w Colonii de Sant Pere. Poszukiwania nowej pracy szły pełną parą i nawet dostałam jedno zaproszenie na rozmowę kwalifikacyjną i naprawdę miałam nadzieję, że coś z tego wyjdzie, chociaż praca nie była pracą moich marzeń. Niestety po prawie całym miesiącu użerania się, starania się, powiedzieli nie, a ja zostałam na przysłowiowym lodzie, bo nie miałam ani dachu nad głową ani biletów, by lecieć do Polski. Pomimo, że wysłałam tamto CV bez przekonania, potem naprawdę zaczęło mi zależeć, tym bardziej, że praca miała być w miasteczku, do którego mam ogromny sentyment. No ale się nie udało... 

Na szczęście ten czerwiec wcale nie był taki zły. Na Majorkę przyleciała Kristyna ze swoją koleżanką i spędziłyśmy razem super czas. Co prawda było już dosyć ciepło, ale i tak wybrałyśmy się na kilka wspólnych trekkingów: szlakiem rajskich plaż oraz szczyt Penya des Migdia k. Alcudii. Poza tym sama wybrałam się na wycieczkę szlakiem archeologicznym i wreszcie zdobyłam charakterystyczną górę z antenami Sa Tudossa, którą widywałam za każdym razem, gdy wychodziłam na spacer.

22 czerwca ostatecznie zakończyłam swoją karierę jako aupair. W ciągu tygodnia spakowałam wszystkie swoje rzeczy, pożegnałam się z dzieciakami i całą rodziną i wyprowadziłam się na stare śmiecie do Alcudii.

Lipiec

Nareszcie po długim czasie miałam prawdziwe wakacje. Takie, że nic nie musiałam. Mogłam czytać całymi dniami, wieczorami wychodzić na długie spacery po plaży, a w weekendy spotykałam się ze znajomymi. Sama sobie zazdroszczę, że dany mi był tak piękny czas. Jestem bardzo wdzięczna za ten miesiąc. 

Odpoczęłam ogromnie, nawet pomimo wczesnego wstawania, żeby zdążyć na wschód słońca w najulubieńszym miejscu w Alcudii. Byłam u fryzjera i poprosiłam o radykalne jak na mnie cięcie. Zeszedł ze mnie cały stres. 

Na blogu zapanowała cisza. Trochę przez to, że nie miałam wifi, a trochę dlatego, że po prostu tego potrzebowałam. Odpoczynku od wszystkiego. Wzruszam się na samo wspomnienie tamtego czasu. Każdemu życzę takich wakacji. 

Sierpień

Równowaga musi być, więc po pięknym lipcu nadszedł niezbyt przyjemny sierpień. Musiałam się pożegnać z moją majorkańską rodziną, ze wszystkimi przyjaciółmi, z nadzieję, że niedługo znów się zobaczymy. Musiałam kupić dodatkową walizkę, żeby wszystko mi się zmieściło w bagażu (i tak się nie zmieściło :D). Musiałam po raz pierwszy w czasie tej całej pandemii zrobić test antygenowy. No i musiałam zmienić piękne słońce i 30 stopni na zachmurzone niebo i deszcz. Poleciałam do Polski. I naprawdę nie wiem, czy się z tego powodu bardziej cieszyłam, czy martwiłam. Nie jest łatwo wrócić do ojczyzny po tak długim czasie.

Zabrałam się za generalny remont pokoju. Spotkałam się ze wszystkimi koleżankami, z całą rodziną. I dużo czytałam. Na blogu znów nic ciekawego się nie działo. Udało mi się jedynie opublikować recenzję książki Końca świata nie było

Wrzesień

O wrześniu to by książkę można napisać tyle się działo. Wraz koleżankami, które poznałam na Majorce, postanowiłyśmy wybrać się we wspólną podróż na północ. Po kilku wideorozmowach ustaliłyśmy, że 6 września wylatujemy z Gdańska do Turku w Finlandii, a potem się zobaczy. Ale już kilka dni wcześniej przyjechała do mnie z Czech Kristyna, której pokazałam Trójmiasto i co ciekawsze miejsca na Kaszubach. A w poniedziałek spotkałyśmy się już na lotnisku z Bogną i wspólnie rozpoczęłyśmy trzytygodniową przygodę. Nie będę się wdawać w szczegóły, bo i tak relacje z kolejnych miejsc stopniowo będę się pojawiać na blogu. Póki co możecie już sobie przeczytać wszystkie perypetie z Finlandii.

Do Polski wróciłam pod koniec września, ale nie długo zabawiłam w domu, bo...

Październik

...początek października spędziłam wraz z rodzicami w Sandomierzu. Po powrocie próbowałam dokończyć remont pokoju, ale niestety na wszystko trzeba długo czekać i prace wlekły się niemiłosiernie. Poza tym dużo czytałam. Co i rusz tworzyłam nowe CV próbując samą siebie zmotywować do szukania sensownej pracy, ale Majorka nadal nie dawała mi spokoju. 

Na blogu pojawiła się pierwsza relacja z wrześniowej podróży - relacja z Turku. Napisałam też kilka przemyśleń na temat podróżowania i zrecenzowałam serial z Majorką w tle

Listopad

Listopad był miesiącem książki. W ciągu tych czterech tygodni pobiłam swój rekord czytelniczy i przeczytałam aż 10 książek. Niestety żadna nie zachwyciła mnie na tyle, żeby wówczas pisać o niej na blogu. W ogóle z tym pisaniem było cienko; tylko dwa nowe wpisy z Finlandii.

Grudzień

Śnieg! Cieszyłam się jak dziecko. Tak pięknej białej, mroźnej zimy już dawno nie widziałam. No i jeszcze trafiły nam się białe święta. Nie mogłam sobie wymarzyć piękniejszych świąt. Ale żeby nie było tak kolorowo, grudzień był też bardzo nerwowy. Życie znów zaczęło rzucać mi kłody pod nogi. 

Zapisałam się na szkolenie. Po kilku dniach dostałam maila od organizatora, że zapisało się za mało chętnych i kurs nie może się odbyć stacjonarnie, ale jeśli uczestnicy wyrażą na to zgodę, zrobią go w tym samym terminie online. Ja nie miałam nic przeciwko, ale widocznie nie wszystkim podobał się taki obrót sprawy i zupełnie odwołali to szkolenie. Mogłam wówczas albo zmienić termin szkolenia albo ubiegać się o zwrot pieniędzy. Nic nie szło po mojej myśli. Zależało mi na tym kursie, ale kolejne terminy, a właściwie lokalizacje niezbyt mi pasowały. Ostatecznie zdecydowałam się na szkolenie online w styczniu. Póki co nic nie wskazuje na to, że mieliby je odwołać. 

Kupiłam też bilety lotnicze. Nie powiem, czaiłam się z tą decyzją, ale w końcu postanowiłam, że znów muszę gdzieś ruszyć. Myślałam, że skoro bilety są kupione, to teraz już nie będzie większych problemów. Ale po kilku dniach znalazłam w skrzynce mailowej wiadomość o odwołanym locie... Wciąż jeszcze nie wiem, jak zakończy się ta historia. 

Jednak żeby nie kończyć tego podsumowania smutnymi rzeczami, powiem Wam, że udało mi się w tym miesiącu też coś wygrać. Ania z bloga Norwegia i reszta świata zorganizowała na instagramie rozdanie i wygrałam kalendarz z przepięknymi zdjęciami z Norwegii. Wciąż jeszcze czekam na przesyłkę, bo niestety mieszkam na końcu świata i mało kiedy zagląda do nas listonosz...

Jak teraz sobie o tym myślę, to w tym roku wygrałam też grę planszową. Konkurs trochę dziwny, bo jakby wcale nie konkurs, więc zupełnie na nic nie liczyłam. Napisałam po prostu komentarz i się okazało, że wygrałam. No a w grudniu przecież jeszcze wygrałam książkę od wydawnictwa MOVA. Już sama nie wiem, czy ten grudzień był pozytywnym czy negatywnym miesiącem :D

W każdym razie na blogu pojawiły się dwa wpisy z Finlandii, recenzja jednej książki i powrót wspomnieniami na Majorkę. Było różnorodnie, na blogu jak i w życiu.

Troszkę się rozpisałam. Z reguły nie lubię podsumowań ani postanowień noworocznych, bo jak pewnie już wiecie, uważam, że każdy moment jest dobry, żeby coś zakończyć i/lub rozpocząć. Jednak zauważyłam, że potem fajnie mi się czyta te podsumowania i mam szybki wgląd w to, co się u mnie wydarzyło w minionych latach. Mam nadzieję, że Was za bardzo nie zanudziłam. 

Życzę nam wszystkim, aby te kolejne miesiące nowego roku były przynajmniej tak dobre, jak te w 2021. Życzę zdrowia, dużo uśmiechu, radości z każdej chwili, szczęścia, ale wiecie, takiego prawdziwego i spełnienia wszystkich marzeń i planów.

Komentarze

  1. Julcia na początek wszystkiego dobrego w Nowym Roku 2022.
    Cudowne podsumowanie :) jestem pod wrażeniem 33 wpisy... No mimo że byłaś moją inspiracją to i tak nie dogoniłam Cie :) bo u mnie tylko 25 :) no ale nie 12 jak dwa lata temu ;)
    Piękny miałaś rok mimo jakiśtam porażek. Jesteś bardzo ambitna i wiem że ten nowy 2022 będzie jeszcze lepszy i ciekawszy czego Ci życzę z całego serca :)
    Ja miałam nie robić podsumowania ale chyba znowu dzięki Tobie coś naskrobie i zostawię dla potomnych jak wyglądał nasz 2021 :) ale nie powiem, wjechał już nowy wpis w tym roku, naszej najlepszej chyba wycieczki po Polsce :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Aniu :)
      Porażki są zawsze. Bez nich nie byłoby później takiej radości z sukcesów ;) Dlatego absolutnie się nimi nie przejmuję i idę wciąż do przodu, choć niekiedy brakuje mi motywacji.
      Zaraz do Ciebie lecę, bo wiem, że odwiedziliście super miejsca w Polsce.
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Dokładnie, masz racje :) zawsze kolorowo tez nie może być. Nasz koniec 2021 był okropny i powiem Ci nie chce przechodząc drugi raz tego samego... Choroba położyła nas na trzy tygodnie i ja jeszcze dochodzę do siebie. Mówią że po każdej burzy słońce wychodzi, to ja mam nadzieję że i u nas wyjdzie. Julcia u mnie dzis dopoero wskoczyło podsumowanie, także zapraszam :)

      Usuń
    3. Pewnie, że wyjdzie słońce ;) Trzymajcie się ciepło.
      Ja teraz zabieram się za pisanie a wieczorem postaram się do Ciebie zajrzeć, bo jestem bardzo ciekawa tego podsumowania :)

      Usuń
  2. Czyli piękny rok miałaś! Odwiedziłaś cudne miejsca w różnych zakątkach Europy, poznałaś fajnych ludzi, robiłaś remont, przeczytałaś wiele książek, więc bardzo interesująco go przeżyłaś. A jeżeli masz jakiś niedostatek ubiegłoroczny, to jest kolejny rok, aby go pokonać! Czego Ci serdecznie życzę!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze staram się doceniać to, co mam, więc nie mówiłabym tutaj o niedostatkach. Limit pięknych momentów 2021 został osiągnięty, a teraz czas na kolejne :)
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. W weekend usiądę do swojego podsumowania, póki co raduję się czytając cudze. Zwłaszcza w tych dziwnych czasach mają dużą wartość bo sami sobie możemy udowodnić, że pomimo tych wszystkich ograniczeń dzieją się też rzeczy fajne i dobre.
    Lipa z tym odwołanym lotem, byłam pewna że takie cyrki to już przeszłość ale jak widać dopóki będzie pandemia będą też utrudnienia w podróżowaniu. Niemniej jednak mam nadzieję, że ta podróż dojdzie do skutku, jestem ciekawa destynacji...
    Miałaś szałowy rok, zrób wszystko żeby ten był jeszcze ciekawszy, fajniejszy i weselszy. Trzymam kciuki za to żeby wszystko szło po Twojej myśli. Uściski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też myślałam, że już nie będzie problemów z lotami, dlatego się zdecydowałam. W ogóle to jest pierwszy raz, kiedy odwołują mi lot. Trochę w szoku byłam. Ale mniej więcej już wszystko ogarnęłam.
      Z niecierpliwością czekam na Twoje podsumowanie, bo coś mi mówi, że ty też miałaś super rok :)
      Trzymaj się ciepło

      Usuń
  4. Un año de grandes imágenes. Que el 2022 tanbién resulte muy bueno. Feliz año.
    Abrazos.

    OdpowiedzUsuń
  5. Miałaś dobry i ciekawy rok, Julio.
    Co nas łączy - ścięłam włosy i to dużo i poszły
    na perukę dla chorej dziewczynki.
    Trzeba chwytać dni, być tu i teraz, bo na pewne rzeczy
    nie mamy wpływu.

    Dobrego, lepszego niż miniony, roku Ci życzę śliczna dziewczyno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie! Moje włosy niestety były okropnie zniszczone i w tamtym momencie nawet nie myślałam o takiej możliwości.
      Dziękuję za życzenia. Wierzę, że będzie pięknie :)
      Pozdrawiam cieplutko

      Usuń
  6. Dla mnie ten długi wpis był możliwości aby Cię lepiej poznać, bo "znamy się" od niedawna. Wiele kwestii mogłam połączyć w całość, chociażby Majorkę :) Wiem co to znaczy tęsknić za miejscem gdzie było nam dobrze. Wierzę jednak, że nic nie dziej się bez przyczyny w naszym życiu i że Twój powrót też był po coś. Z drugiej strony "nie jesteśmy skałami aby stać w jednym miejscu" i w każdej chwili możemy wyruszyć znowu w świat, bo praca jest przecież w każdym zakątku świata :)
    Wszystkiego dobrego w Nowym Roku. Saludos :) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że nadal będziemy się poznawać i wzajemnie czerpać od siebie inspiracje. Masz rację, wszystko jest po coś i wcale nie żałuję powrotu, tym bardziej, że wreszcie mogłam spędzić więcej czasu z rodziną, tak w realu, a nie tylko przez komunikator, a na kolejne przygody też przyjdzie czas.
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  7. Miniony rok był dla Ciebie ciekawym rokiem. Zważywszy na 3.tygodniowe wojaże, poza tym kurs fotograficzny, mnóstwo przeczytanych książek, podtrzymywanie więzi koleżeńskich to wszystko sprawia, że był to udany rok. Ja jestem zachwycona Twoimi zdjęciami, ich jakością i to co na nich widać. Serdecznie Cię pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Był udany, naprawdę udany i póki co 2022 wcale nie jest gorszy.
      Cieszę się, że zdjęcia się podobają i cieszę się też, że wpadłaś tutaj do mnie. Mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej i razem będziemy odkrywać kolejne piękne zakątki.
      Pozdrawiam :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad w postaci komentarza wyrażającego Twoją opinię.
Dziękuję za wizytę na blogu. I zapraszam częściej ;)

instagram